poniedziałek, 30 grudnia 2013

Ulubieńcy 2013, kolorówka

Po pielęgnacji czas na kolorówkę. W mijającym roku skupiłam się na zużywaniu zapasów i całkiem nieźle mi to poszło. Dodatkowo znacznie ograniczyłam makijaż gdyż pielęgnacja okazała się na tyle skuteczna, że zaczęłam się zachwycać bardziej naturalnym wyglądem :)

Malowałam się pędzlami Real Techniques, reszta w zasadzie poszła w odstawkę. Z innych firm jestem wierna jedynie 217 z MAC i pędzelkowi do brwi z Inglota.
Jestem zachwycona utrwalaczem makijażu z Kobo. Jest to produkt okazjonalny ale na wszelkie długie imprezy/wesela/konferencje idealny.
Puder matujący z Inglota kupiłam ze względu na biały kolor (bladolica jestem :D) i na cynk w składzie. Sprawdził się tak dobrze, że planuję dokupić również wersję sypką. Jest to tańszy zamiennik uwielbianego przeze mnie pudru sypkiego Smashbox o którym pisałam tutaj i którego zużyłam dwa opakowania zanim nie trafiłam na Inglota.
O masełku do ust Nivea już pisałam w pielęgnacji, zawieruszył mi się tutaj ale to pokazuje jak bardzo je lubię :)
Baza pod cienie z Artdeco jest jedyną bazą która trzyma cienie do zmycia, serio nawet po 20 godzin (tak czasem pracuję po 20 godzin i wtedy mogę przetestować). Używałam wiele lat potem zdradzałam z innymi ale potulnie do niej wróciłam.
Produkty do brwi z Catrice naprawdę mnie zaskoczyły. Mam duo cieni i żel utrwalający w kolorze brązowym. Duo jest idealne, można mieszać kolory które są idealne dla ciemnowłosych w tonacji zimnej. Do tego w środku jest lusterko, pinceta oraz pędzelek. Żel sam w sobie nie jest jakiś odkrywczy ale ma szczoteczkę która idealnie układa brwi o dłuższych włoskach.
Korektor z Maybelline to nabytek z końca roku ale tak genialnie kryje cienie pod oczami i odświeża twarz, że nie wyobrażam sobie bez niego makijażu.
Podkład CoverGirl śmiało może konkurować z wysokopółkowymi. Podzielam wszystkie zachwyty jakie krążą na jego temat po sieci. Podobno Max Factor ma jego odpowiednik ale jeszcze nie testowałam.
Na koniec moja wilka miłość czyli lakiery do paznokci. Essie jest moją ukochaną marką, idealnie się nakładają, świetnie trzymają i mają piękne kolory. W tym roku uwielbiałam Mint Candy Apple (po wakacjach zostało mi mniej niż pół buteleczki a kupiłam ją na wiosnę), Beyond Cozy czyli idealne złotko które używam i latem i zimą. No more film i Licorice to ulubieńcy zimy :)

Tyle kolorówki. Niezbyt dużo ale za to prawdziwi ulubieńcy :)


Tym podsumowaniem na jakiś czas zawieszam pisanie na blogu. Ilość ciekawych projektów w mojej pracy zawodowej znacznie ogranicza mi czas. Do tego znalazłam na tyle dużo kosmetyków będących dla mnie KWC, że troszkę straciłam zapał do blogowania i testowania nowości.

Wszystkim czytelniczkom i czytelnikom życzę fantastycznego roku 2014, obfitującego w sukcesy prywatne i zawodowe, a także wielu fantastycznych odkryć kosmetycznych!

Ulubieńcy 2013, pielęgnacja

Mijający rok był zdecydowanie rokiem pielęgnacji. Znalazłam kilka naprawdę ciekawych produktów i większości z kosmetyków które pokażę na zdjęciach, byłam wierna przez większą część roku.

Lakier do włosów Taft, w wersji czerwonej to mój ulubieniec od dawna. Przestałam spoglądać w kierunku innych gdyż za każdym razem z pokorą wracałam do niego. Idealnie nadaje się do ujarzmienia długich rozpuszczonych włosów, utrwala koki i kucyki nadając piękny blask. Do tego bardzo przyjemna cena i spora wydajność.

Szampon Garnier Ultra Doux, oczyszczający. Kosmetyk ten pojawił się u mnie w łazience w tym roku i jest to już moje drugie opakowanie. Używam raz w tygodniu aby dokładnie umyć włosy i przygotować je na maskę wzmacniającą. Moje włosy są zdecydowanie w lepszej kondycji odkąd wprowadziłam takie głębsze oczyszczanie włosów.

Serum Garnier, scalające końcówki. Kolejne odkrycie tego roku. Ogólnie bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jakość kosmetyków do włosów marki Garnier. To serum nie tylko scala końcówki ale również pięknie wygładza. Nakładam na mokre włosy od połowy długości (mam włosy prawie do pasa) i działa idealnie.

Maska do włosów Biovax, wersja zapobiegająca wypadaniu. Czy działa? O tak! Wymaga co prawda troszkę zaangażowania. Nakładam na umyte włosy, na to czepek i trzymam około jednej godziny. Potem zmywam i cieszę się wspaniale wyglądającymi włosami. Dodam, że odkąd używam regularnie, co tydzień to widzę znacznie mniej włosów na szczotce.

Timotei, spray dyscyplinujący. Kosmetyk dwufazowy dzięki któremu włosy w sezonie zimowym się nie elektryzują, mimo kurtek, szalików, czapek i innych akcesoriów. Pierwszy kosmetyk który poradził sobie z tym problemem.

Dove, żele pod prysznic. Zdecydowanie będę kupowała je regularnie. Całkiem nieźle radzą sobie z suchą skórą, jak dotąd najlepiej z żeli które stosowałam.

Soraya, peeling morelowy. To jest mój KWC, używałam jeszcze jak był pod marką St. Ives. Wielokrotnie zdradzałam i zawsze wracałam pokornie. Jest tani, wydajny i genialnie działa.
MAC, clense off oil. Kolejne wielkie odkrycie. To moja druga duża butelka. Świetnie radzi sobie z makijażem całej twarzy na raz, pod prysznicem. Szybko i skutecznie a do tego bardzo wydajnie :)
Cetaphil, emulsja do mycia twarzy. Dlaczego ja to tak późno odkryłam. Kosmetyk znacząco  poprawia stan skóry, szczególnie mocno widziałam to w lecie. Razem z olejem z MAC i peelingiem z Soraya tworzą trio idealne do oczyszczania skóry. Nie oddam i nie zamienię!
Uiage, woda termalna. Świetna bo nie trzeba jej osuszać, świetna bo idealnie uspokaja skórę, świetna bo jako jedyna z wód termalnych naprawdę robi różnicę. Używam jako tonik, jako mgiełkę na makijaż i jako ratunek przy podrażnieniach.
Clinique, płyn złuszczający 2. To moja n-ta butelka. Bardzo lubię i jak tylko się kończy to kupuję nowy. Teraz będzie mały romansik z Liquid Gold Alpha H ale do Clinique wrócę.
L'Oreal, płyn micelarny. Co tu dużo pisać robi co ma robić i jest w przyjemnej cenie. Zużyłam już jakieś 5-6 butelek. 
Alterra, chusteczki do demakijażu. Pojawiały się tyle razy w denku, że nie jest tajemnicą jak bardzo je lubię. Z 20 opakowań mam na pewno za sobą.
 
Yves Rocher, koncentrat nawilżający. Mój ulubieniec na lato. Lekki i genialnie nawilżający. Na dzień, na noc lub pod krem albo solo. Kolejne opakowanie czeka w zapasie.
Korres, maseczka z dzikiej róży. Długo o niej myślałam, aż w końcu dostałam próbkę. Jednak z niewielu masek które faktycznie działają. To małe opakowanie wystarcza na 6-7 zabiegów bo wystarczy ilość ziarnka grochu. Tak mi się spodobała, że po skończeniu kupiłam kolejną i jeszcze dodatkowo krem na dzień i pod oczy.
Biochemia Urody, olej tamanu. Cudotwórca. Idealny na niespodzianki, szybko leczy i łagodzi podrażnienia. Używam solo lub dodaję do kremu na noc. 
Perfecta, płatki kolagenowe. Bardzo dbam o okolice oczu. Płatki aplikuję co tydzień. Pięknie nawilżają i odżywiają. Próbowałam innych ale spływały mi z twarzy, te się trzymają idealnie.
Shiseido, benefiance wrinkleresist24. Krem który kupiłam sobie na 29 urodziny, za kilka tygodni stuknie mi 30 lat a krem nadal się nie skończył. Jest bardzo treściwy, używam głównie na noc ale na dzień też się sprawdza. To pierwszy krem pod oczy po którym dostrzegłam sens w tego rodzaju specyfikach. Skóra pod oczami wygląda świetnie, jest nawilżona i odżywiona. Świetnie radzi sobie z pierwszymi zmarszczkami. Bardzo polecam, cena trochę odstrasza ale wydajność i działanie to rekompensują.

Nivea, lip butter. Wersję waniliową uwielbiam. I to nie do końca za działanie a za piękny efekt jaki daje połączenie mlecznego koloru z moimi naturalnie dość napigmentowanymi ustami.
Avon, balsam relaksujący. Małe cudo! Używam na nadgarstki przed spaniem. Zdecydowanie lepiej mi się zasypia i śpi. Osoby które mają problem z zaśnięciem wiedzą jaka to ulga.
Lady GaGa, perfumy (albo woda perfumowana). Najpierw oczarował mnie flakon a potem zapach.
Bath&Bodyworks (tak się pisze?), żele do dezynfekcji rąk. Piękne zapachy, nie czuć paskudnego odoru alkoholu jak w innych żelach. Zapach pozostaje na długo a ręce są odświeżone. Do tego bardzo wydajny. Szkoda, że nie ma sklepu w Krakowie.

Tyle z ulubieńców pielęgnacyjnych, zaraz zabieram się za kolejny post z ulubieńcami z kolorówki :)

Jacy są Wasi ulubieńcy roku 2013?

 
 
 


piątek, 6 grudnia 2013

Kolejne puste opakowania :)

 
 Produkty które kupuję regularnie/kupię ponownie
1. Ręczniki do osuszania twarzy - nie wyobrażam sobie bez nich pielęgnacji. Znacznie poprawiły stan mojej skóry.
2. Chusteczki Alterra - tanie i dobre, czego chcieć więcej? Nie potrafię określić które to już opakowanie.
3. Hydrożelowe płatki pod oczy Perfecta - ulubione w sytuacjach awaryjnych i gdy mam ochotę na domowe spa :).
4. Lakier Taft wersja czerwona, czyli ulubiona. Kupuję regularnie, tutaj akurat wielkość podróżna.
5. Micel z L'Oreal - robi to co powinien i jest dużo tańszy niż Bioderma. Zagościł na stałe w mojej łazience.
6. Cetaphil - najlepszy płyn do mycia twarzy jaki miałam. Teraz zużywam coś innego z zapasów ale do Cetaphilu wrócę na pewno. 
7. Olejek Nuxe - uwielbiam latem i za rok kupię ponownie.
8. Peeling Ziaja - jeden z lepszych, teraz mam inną wersję ale do czekoladowej będę wracać.
9. Maska Korres Wild Rose - jedna z niewielu masek po których widzę różnicę. Kupię ponownie.
10. Masło Shea z L'Occitane - świetne w zasadzie do wszystkiego, małe opakowanko było bardzo wydajne. Kupię ponownie.
11. Szminka YSL - to była wersja limitowana ale jak tylko uda mi się znaleźć taki kolor w innej firmie to kupię na pewno.

1. Balsam Guerlain - zapach ładny ale właściwości nawilżających brak, lubiłam jako balsam przed wieczornym wyjściem. To była miniatura i sama raczej takiego cuda nie kupię.
2. Ziaja, seria wygładzająca szampon i odżywka - dobre produkty ale denerwuje mnie, że odzywka jest taka mała i nie wystarczyła na cały okres używania szamponu.
3. Ziaja, balsam do ciała do skóry atopowej - bardzo dobry ale ciężko było wydobyć resztki z opakowania.
4. Płyn do mycia BB sprawię sobie na pewno jeśli jeszcze kiedyś kupię BB. Na razie polubiłam podróbki słynnego jajeczka.
5. Serum Lancome - dość kapryśne ale nie wykluczam zakupu w naprawdę dobrej promocji.
6. Krem Nuxe, wersja normalna - bardzo dobrze nawilżał i odżywiał ale skończył się bardzo szybko.
1. Żel do usuwania skórek Sally Hansen - bardzo wydajny i bardzo dobry do połowy opakowania, potem coraz gorzej. Obecnie mam żel z Inglota i jestem zadowolona.
2. Miniatura zapachu DKNY Pure - kocham zapach ale ta mała buteleczka nie była zbyt ekonomicznym zakupem. Mam jeszcze wersję 100 ml którą zdecydowanie wolę.
3. Lakier MUFE - tragedia! Po jednym dniu starte końcówki, ale zmęczyłam do końca.
4. Balsam OPI - piękny zapach i tyle.
5. Tusz Maybelline - nawet był w ulubieńcach ale obecnie potrzebuję tuszu z inną szczoteczką.
6. Żel do brwi MAC - heh, po co przepłacać skoro takie same są dziesięć razy tańsze.
7. Cień z MAC z którym coś się podziało bo jak sięgnęłam dna to stał się super twardy i ciężko było z nim pracować.
8. Puder Mineralize Skinfinish Natural - bardzo dobry, super wydajny nie wykluczam ponownego zakupu na wiosnę.
9. Puste opakowanie po miniaturce różu Dandelion wyjęte z zestawu - zdecydowanie za jasny kolor, wolę bardziej wyraziste róże.
10. Rękawiczki Eco Tools - po kilku użyciach zrobiło się z nimi coś dziwnego i nie mogę doprać resztek kremu.


To by było na tyle :) Idę wywalić wszystko do kosza.

wtorek, 5 listopada 2013

Ulubieńcy października

W październiku odkryłam sporo nowych kosmetyków. Zachwycił mnie, żel do stylizacji brwi z Catrice. I chodzi tu nie tyle o kolor i utrwalenie ale o genialną szczoteczkę która idealnie rozczesuje brwi i nie skleja ich nadmiarem produktu. Po serię Lumi od L'Oreal sięgnęłam z nadzieją, nieśmiałą nadzieją i dzisiaj mogę z przekonaniem napisać, że są to świetne produkty. Używam ich sporadycznie, zwłaszcza po nieprzespanych nocach lub gdy skóra jest zmęczona przebywaniem na salach konferencyjnych, z klimatyzacją, z makijażem przez 15 godzin itd... Kto jeździ na konferencje to rozumie jak się wygląda :) Baza nie zapycha, nadaje blasku skórze i świetnie współpracuje z podkładami. Korektor pod oczy, cóż... czyni naprawdę cuda!
Kolejny raz pojawia się matowe błyszczydło od Lancome, już dobijam powoli do końca. Drugim starym ulubieńcem jest podkład CoverGirl, niedługo mam zamiar kupić jego odpowiednik z MaxFactor.

Żel Dove bardzo mnie zaskoczył, jest świetny. Nie przesusza skóry ale balsamu trzeba czasem użyć. Serum na końcówki Garnier obłędnie pachnie i obłędnie działa. Mam bardzo długie włosy (do pasa) i taki produkt jest niezbędny. Olej tamanu wielbię! Wszystko co o nim piszą dobrego to prawda. I urządzenie wybielające zęby Blanx - plus za to, że jest delikatne dla wrażliwych zębów i za to, że faktycznie je wybiela. Nie jest to spektakularny efekt ale ja jestem bardzo zadowolona.

Na koniec zapach Lady GaGa. Nie jestem fanką perfum, używam ale niespecjalnie się zachwycam. Jednak ten zapach, o rany, aż chce się po niego sięgać :)

Tyle ulubieńców :) A co Was zachwyciło w październiku?


czwartek, 31 października 2013

Avon - kąpiel do stóp

Malutka, niepozorna buteleczka :) Bardzo estetyczna i wygodna. Ogromny plus za przeźroczysty plastik, lubię widzieć ile kosmetyku jeszcze zostało. 

Dwufazowa formuła łatwo się łączy, poszczególne warstwy zużywają się równomiernie. Płyn wspaniale pachnie, trochę algowo i bardzo relaksująco. Kąpiel wytwarza średnią ilość piany. Stopy po takim zabiegu są wspaniale nawilżone i zmiękczone. Łatwo usunąć martwy naskórek. Efekt delikatnej skóry utrzymuje się kilka dni. 

Opakowanie 100 ml wystarcza na jakieś 5-6 razy. W chwili obecnej mam do kąpieli stóp płyn z Ziaji, ale tylko dlatego, że ze względów zdrowotnych musiałam codziennie robić sobie taką kąpiel dla stóp i Avon byłby niezbyt opłacalny. Ale jak skończę Ziaję to wrócę do tego małego cuda z Avonu :)

Znacie ten płyn do kąpieli stóp?

wtorek, 29 października 2013

Maybelline i niesamowity korektor!

Bardzo żałuję, że nie ma go w Polsce. Jest to jeden z najlepszych korektorów wśród tych, które testowałam. Jest to taka gumka myszka, po prostu wymazuje niedoskonałości i przebarwienia. Jest przy tym lekki i bardzo trwały. Idealnie sprawdzał się nawet w najcieplejsze dni, nie znikał, nie zmieniał koloru. Gąbeczka nie jest może najbardziej higieniczna ale ja sobie ją dezynfekuję co jakiś czas. Żałuję, że nie ma przeźroczystego opakowania, nie wiadomo ile kosmetyku zostało. Używam go od kilku miesięcy codziennie i jak na razie ciągle jest. Tak więc wydajność świetna. Przyznam, że jak się skończy będę go zamawiała gdzieś w internecie.

Dzisiaj zamówiłam drugą wersję tego kosmetyku, pod oczy. Ciekawa jestem czy będzie równie dobry.

czwartek, 24 października 2013

Micel z L'Oreal

Zużyłam już dwa opakowania i kupię kolejne! Jest to najlepszy micel w tej cenie. Dużo się mówi o tym, że jest to odpowiednik Biodermy. Nie jest, jak nałożymy go zbyt dużo to się pieni. Bioderma nigdy się nie pieniła. Jednak biorąc pod uwagę, iż jest dużo tańszy i równie dobrze zmywa makijaż to zdecydowanie wole L'Oreal. 

Używam go do demakijażu całej twarzy włącznie z oczami. Nie piecze, nie uczula. Pozostawia skórę gładką, miękką i oczyszczoną. Rano przemywam nim twarz przed aplikacją kremu. W tej funkcji sprawdza się równie dobrze.

Bardzo podoba mi się opakowanie. Proste i estetyczne. Wygodny dozownik przez który wydostaje się dokładnie tyle ile trzeba, płyn się nie rozlewa. Dodatkowo jest wydajny.

Co tu dużo pisać, naprawdę dobry kosmetyk w świetnej cenie. Używacie go?

czwartek, 17 października 2013

Essence, Stay All Day?

Naczytałam się o tych cieniach sporo, recenzje były tak pochlebne, że napaliłam się na niego strasznie. Rozczarowanie przyszło jak zobaczyłam kolory w szafie essence. Zupełnie nie moja bajka :/, wybrałam więc w miarę neutralny odcień różu ze złotem o wdzięcznej nazwie For Fairies, numer 09.

Kolor jak widać dość neutralny jednak z moją skórą na powiekach nie komponował się zbyt dobrze, był za różowy. Jednak ponosiłam go trochę, zarówno solo jak i w kombinacji z innymi cieniami i muszę przyznać, że jest się czym zachwycać. Mam bardzo tłuste powieki, tylko baza z Art Deco daje radę. Cała reszta jak wytrzyma ok 8  godzin to jest nieźle. Te cienie wytrzymywały i biorąc pod uwagę trwałość i aplikację to stawiam je na równi z Paint Potami z MAC. Jedyny minus cieni z essence to naprawdę kiepski (przynajmniej dla mnie) wybór odcieni.

Znacie te cienie? Jakie jest Wasze zdanie o nich?

poniedziałek, 14 października 2013

MAC, Face and Body

Podkład Face and Body to kolejny bardzo dobry kosmetyk MAC. Ta ogromna butla wystarczyła mi na dwa lata, przez ten czas kosmetyk zachowywał swoje właściwości. Butelka z plastiku jest bardzo poręczna i wygodna. Dozownik pozwala na użycie takiej ilości podkładu jaką potrzebujemy, z tym, że łatwo się brudzi i trzeba go przecierać chusteczką.

Podkład jest płynny, najlepiej nakłada się go palcami. Na początku śliski ale w momencie wmasowywania w skórę staje się bardziej treściwy. Jedna warstwa kryje lekko ale bardzo łatwo można stopniować krycie przez dokładanie kolejnych warstw. Nic się nie rokuje, nie ma efektu maski. Wykończenie nie jest matowe, to delikatny lekko mokry połysk. Wygląda to bardzo ładnie ale ja wolałam go zmatowić. Mam mieszaną skórę i ciągle ciężko mi się przekonać do innego wykończenia niż mat. Podkład jest niesamowicie trwały, nie ściera się, nie spływa, nie znika. Po prostu trwa niezmieniony na twarzy. Używałam go również na nogi w lecie i idealnie się sprawdzał.

Podkład świetnie się prezentuje na zdjęciach. Miałam go na twarzy dwa lata temu podczas ślubu i stanął na wysokości zadania :)

Dobra wiadomość jest taka, że pojawiły się również mniejsze buteleczki.

Macie jakieś doświadczenia z tym podkładem?


wtorek, 8 października 2013

MAC, Mineralize Skinfinish Natural

Puder osławiony na amerykańskim YT. Długo mnie do niego nie ciągnęło. Sięgnęłam po niego dopiero w chwili gdy potrzebowałam lekko kryjącego pudru do nałożenia na szybko w dni w które pracuję w domu. 

Kosmetyk zamknięty w typowym dla MAC opakowaniu, jest wygodne i ładne. Nakładam go pędzlem kabuki lub Buffing Brush z RT. Nakłada się łatwo i szybko, nie tworzy maski ale trzeba go nakładać na skórę suchą, mam tu na myśli to, że krem musi się idealnie wchłonąć bo inaczej podkreśla pory. Nie rozumiem jak to możliwe, że większość dziewczyn na YT używa go na podkład. Dla mnie to jest podkład bo dość mocno kryje. Nie matuje, trzeba użyć na niego odrobinę pudru matującego. Trwałość jest świetna, cały dzień bez problemu. Idealnie sprawdzał się w zimie i latem podczas największych upałów. 

Jest bardzo, bardzo wydajny. Używam go od stycznia po kilka razy w tygodniu i dopiero niedawno sięgnęłam dna. Bardzo poważnie rozważam ponowny zakup chociaż najpierw zorientuję się jak wyglądają takie produkty w innych markach. Możecie mi coś polecić?

niedziela, 6 października 2013

Masełka do ust Nivea

Masełka Nivea. Chyba już każdy o nich pisał ale co tam, dołożę swoje kilka zdań. Kupiłam dwie wersje, malinową i waniliową. Jedna jest lepsza, druga gorsza. Ale może na początek o opakowaniach bo są to piękne i funkcjonalne puszeczki. Nie mam nic do zarzucenia, może jedynie kwestia pojemności. 19 ml to dużo jak na kosmetyki w puszeczce, wolę mniejsze pojemności gdyż szybciej się kończą i nie zbierają aż tak dużo różnych syfów z powietrza. Ja swoje masełka używam tylko w domu ale nie ma szans na uchronienie ich przez zapaskudzeniem.

Wersja malinowa pachnie jak malinowa mamba! Masełko ma kolor różowy i trzeba uważać na ilość bo zostawia kolor na ustach. Konsystencja jest zbita i troszkę "tępa". Masełko nie ma smaku. Pięknie nawilża i odżywia usta. Ze względu na kolor stosuję tylko na noc.

Wersja waniliowa pachnie obłędnie, słodko ale nie przytłaczająco. Masełko ma kolor kremowy, ładnie rozjaśnia mój naturalny kolor ust. Nie ma obawy przed nałożeniem zbyt dużej ilości. Jest treściwe, świetnie nawilża i odżywia. Dość długo się trwa na ustach, nie ma smaku a przyjemny zapach jest wyczuwalny przez cały czas. Używam go codziennie rano przed nałożeniem makijażu. Zdecydowanie bardziej przypadła mu do gustu ta wersja :)

A jaki wariant Wy lubicie najbardziej?  

czwartek, 3 października 2013

Moje lakiery do paznokci :)

W tym roku postanowiłam, że to co mam z lakierów jest zupełnie wystarczające. Nie powiem, że nie kusi mnie nowa kolekcja Essie, szczególnie ten benzynowy kolor ale kolory nie powaliły mnie na tyle aby je kupić. Postanowiłam zużywać to co mam (książka o minimalizmie miała pewnie w tym swój udział :P)


Od lewej: Licorice, Over The Top, Dive Bar, No More Film, Armed and Ready

Od lewej: Bahama Mama, Bachelorette Bash, Merino Cool, Lady Like, Beyond Cozy, Mint Candy Apple, Blanc

Od lewej: Barry M - Rose Quartz, Golden Rose - Jolly Jewels 104, Golden Rose - Jolly Jewels 102, Golden Rose - Rich Color 16, OPI - Russian Navy, OPI - Don't Touch My Tutu!

Od lewej: Wibo - Expres Growth (nie znam numeru bo się starł), MUFE - Blac Tango, Chanel - Black Pearl, Pupa - M056, Essie - Come Here!, Essie - Under Where?

Ile buteleczek lakierów macie w sowich kolekcjach? Zużywacie je do końca?

wtorek, 1 października 2013

Ulubieńcy września

We wrześniu nie miałam wielu ulubieńców. Podkład i korektor Maybelline nadal nałogowo wykorzystuję w zasadzie każdego dnia. Jesienna aura sprawiła, że sięgnęłam po jedną z moich ulubionych szminek z MAC w odcieniu Capricious. Zachwycam się również pędzlem z RT, jest obłędnie miękki, wspaniale aplikuje kosmetyki, moja ręka sama po niego sięga :)

Z pielęgnacji bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie maska oczyszczająca z Avonu, nakładamy czarną maź która wysycha na kolor szary. Dobrze oczyszcza skórę. Kolejnym zaskoczeniem jest krem pod oczy Ziaja, łagodzi opuchliznę i ładnie ożywia spojrzenie. Jest w postaci przeźroczystego żelu który szybko się wchłania. Polubiłam również serum z Yves Rocher, jak na razie jestem bardzo zadowolona. Chociaż nie wiem kto wymyślił tą pipetę bo konsystencja wyjątkowo z nią nie chce współpracować.

Niekosmetycznie bardzo spodobała mi się książka "Lekcje Madame Chic", ciekawa, lekka, wciągająca i zmuszająca do refleksji :)



niedziela, 29 września 2013

Coś się znowu pokończyło :)

Pora na kolejny pokaz pustych opakowań. We wrześniu w zasadzie niewiele tego było. Skończyłam maskę algową z Ziaji, niedługo pojawi się jej recenzja. Resztki wygrzebałam z masełka do skórek Burt's Bees przyznam, że po półtora roku stosowania już mi się znudziło. Maska Bioderma Sebium była całkiem ciekawa, jednak jej konsystencja sprawia, że nie sięgnę po nią ponownie. Jedwab Biosilk to produkt kultowy, jednak ostatnio dowiedziałam się, że ma alkohol w składzie i będę szukała czegoś innego. Pianka do golenia Isana jest świetna i kupię ją ponownie. Krem pod oczy Siquens doczeka się niebawem recenzji. Znowu chusteczki Alterra, to już uzależnienie. Krem do stóp z YR, bardzo lubię. Z kolei krem do rąk L'Occitane okazał się koszmarem. Błyszczyk Elf był dobry, znalazł się nawet w ulubieńcach. Mascara Estee Lauder w wersji miniaturowej, była ok ale bez szału. Dna sięgnął krem Shiseido, nie wrócę do niego na pewno. Skończyłam szampon oczyszczający Garnier, kupię go ponownie. Olejek natłuszczający Ziaja nad którym muszę się zastanowić bo w lecie był super ale jak się zrobiło chłodniej to już tak super nie było. Woda do rozczesywania włosów z YR to zbędny gadżet. Do tego trochę próbek i tyle :)  

czwartek, 12 września 2013

BB czy tania podróbka?



Jestem wielką fanką gąbeczki BB. Ani palcami, ani pędzlem nie można osiągnąć takiego efektu. Dodatkowo makijaż nałożony uroczym jajeczkiem trzyma się znacznie dłużej. Z czasem zaczęły pojawiać się znacznie tańsze podróbki. Czy warte uwagi?

Jajeczek BB zużyłam 4 sztuki. Za każdym razem kupowałam pakiet po 2 sztuki, wychodziło troszkę taniej. Pierwsze dwie miałam po ok 3-4 miesiące. Z tym, że używałam ich codziennie. Druga seria wytrzymała dłużej, jedna gąbka trwała około 5-6 miesięcy. Jest to zasługą płynu do czyszczenia gąbeczek BB. Raz, że dokładnie czyści jajko, dwa, że przedłuża jego żywot. Gąbkom BB nie mam absolutnie nic do zarzucenia, za wyjątkiem ceny.

Postanowiłam sprawdzić tańsze wersje. Zamówiłam różową gąbkę o dziwnym kształcie i żółte jajeczko. Wymiary mają mniej więcej takie same, różnią się w dotyku. BB jest miękki, tańsze wersje są dużo twardsze i mają inną strukturę, są mniej porowate i bardziej zbite.


Po namoczeniu, oryginalny BB znacznie się powiększa i jest niesamowicie mięciutki. Tańsze wersje powiększają się mniej, są miękkie ale ma się wrażenie stemplowania twarzy. Przy BB jest to delikatny dotyk. Obie wersje wchłaniają podobną ilość podkładu i podobnie się je czyści. Przechodząc do efektu po nałożeniu to jest on bardzo podobny. Nie można odróżnić podkładu nałożonego BB od tego, nałożonego tańsza wersją. Różnica pojawia się po kilku godzinach. BB nakłada podkład tak, że jest on idealny nawet po wielu godzinach. Tańsze jajko nakłada go tak, że po kilku godzinach konieczne są poprawki.

Podsumowując, wszystko zależy od priorytetów. Kiedyś potrzebowałam aby makijaż trwał przez kilkanaście godzin w niezmienionej formie. BB był koniecznością i za nic nie zamieniłabym go na tańszą wersję. Obecnie nie mam potrzeby, aby makijaż był aż tak długo nienaruszony więc używam tańszej wersji. Jednak w razie potrzeby bez wahania kupię ponownie BB.

A jakie jest Wasze zdanie? Porównywałyście oryginał z tańszą (o wiele tańszą) wersją?

poniedziałek, 9 września 2013

L'Occitane, Nawilżający żel do rąk...

Zapach zielonej herbaty jest moim ulubionym zapachem letnich miesięcy. Nie jest więc zaskoczeniem, że po dobrych wrażeniach jakie dały mi inne kremy L'Occitane, z entuzjazmem sięgnęłam po wersję z zieloną herbatą.
Zapach jest wspaniały, lekki i orzeźwiający. Formuła żelowa. Opakowanie estetyczne, zakręcane na kretyńską zakrętkę, jak wszystkie kremy tej marki.
Teraz działanie... a w zasadzie jego brak. Krem wchłania się w ekspresowym tempie, zapach na dłoniach utrzymuje się dość długo ale sam krem straszliwie wysusza dłonie. W zasadzie po kilku minutach od aplikacji mam tak suchą skórę jakbym nie posmarowała się wcale. Nie da się zwiększyć ilości kremu, gdyż zaczyna się rolować. W moim przypadku, jest to kosmetyk nie trafiony.

piątek, 6 września 2013

Mix zdjęć z sierpnia :)

1. Codzienny makijaż 2. Koniec Alterry i początek L'Occitane 3. Nowości Avon

1. Pierwsze, własnoręcznie ukiszone ogórki! 2. Smak który uzależnia 3. Ulubiony zapach

1. Pierwsze testy za mną 2. Jesienne kolory powracają 3. Domowy pedicure :)

środa, 4 września 2013

Przegląd pustych pudełek :)

W sierpniu całkiem sporo pustych opakowań się zebrało. Wody termalne Uriage i Caudalie bardzo polubiłam, nie trzeba ich osuszać i świetnie działają na skórę. Mam już kolejną Uriage. Eliksir Caudalie skutecznie zniechęcił mnie zapachem. Nie kupię ponownie. Micel z L'Oreal jest bardzo dobry, nie tak dobry jak Bioderma, ale mnie wystarcza. Kupiłam kolejne opakowanie. Kąpiel do stóp z Avonu jest bardzo dobra, na pewno kupię ponownie. Lakier Taft w wersji z olejkiem arganowym mnie nie zachwycił, wróciłam do wersji czerwonej. Peeling do twarzy z Yasumi był poprawny ale bardzo delikatny. Musiałam go używać znacznie częściej niż peelingu Soraya, dlatego ponownie nie kupię. Wróciłam do peelingu Soraya.

Peeling do ciała Yasumi w wersji pistacjowej był obłędny. Zużyłam z przyjemnością i nie wykluczam ponownego zakupu. Zmywacz do paznokci w płatkach z Wibo był świetny podczas podróży. Kupuję te płatki co roku.  Maska do twarzy z granatem z Yves Rocher jest jedną z moich ulubionych, to już 4 lub 5 opakowanie. Kupię ponownie na pewno. Krem nawilżający Clinique był świetny tylko opakowanie debilne. Konsystencja była za gęsta i ciężko się go używało. Pianki go golenia Isana mnie zachwyciły. Kupiłam małą na wakacje, po czym kupiłam zapas dużych. Są znacznie lepsze i wydajniejsze od żeli do golenia. Mam już kolejną i będę kupowała następne. Zmywacz Isana - klasyk :)
Kremy do rąk Alterra (świetny, kupię ponownie) i do stóp L'Occitane (tutaj raczej powrotu nie będzie).


Chusteczki do osuszania twarzy to już konieczność, nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez nich. Kolejne opakowania kupione. Zaciekawiły mnie płatki peelingujace, dobrze się sprawdziły i jeszcze nie raz kupię. Demakijaż awaryjny, czyli chusteczki Alterra - nie wiem które już opakowanie. Płatki żelowe pod oczy, moje ulubione z tej kategorii produktów. Maska oczyszczająca Ziaja, poprawna ale bez szału. Dwie próbki Sampar, peeling (w formie olejowej??!!) i krem nawilżający. Peeling wystarczył na raz, krem na trzy. Za mało aby powiedzieć coś więcej poza tym, że nie uczuliły. 

Na koniec dwa produkty których nie polubiłam. Peeling Caudalie jest totalnie nie dla mnie. Za słabo peelinguje i ma zbyt kremową konsystencję. Tak więc o działaniu się nie wypowiem bo nie jest co coś co mam ochotę używać. Z kolei płyn micelarny Delia to jakaś masakra! Pieni się to strasznie, podrażnia i na dalsze eksperymenty ochoty nie miałam.

To by było na tyle w temacie pustych opakowań z sierpnia :)


poniedziałek, 2 września 2013

Ulubieńcy wakacji :)

Lato już za nami, chociaż mam jeszcze nadzieję na kilka ciepłych dni :). W tym roku ulubieńcy są naprawdę ulubieni. Większość tych kosmetyków używałam non stop!
Baza brązująca Chanel to moje uzależnienie. Pisałam o niej tutaj. Pomimo końca wakacji baza ciągle jest w użyciu i tak już zostanie. Róż z MAC w pięknym koralowo-brzoskwiniowym kolorze gościł na moich policzkach codziennie przez cały sierpień. Kolor idealnie komponuje się z bazą Chanel. Jak widać dno już wielkie, więc skończę go we wrześniu żeby nie zostawiać takiej resztki. Pędzle które używałam namiętnie to Eco Tools do bazy Chanel, Real Techniques do różu MAC, a pędzel Real Techniques do podkładu świetnie się sprawdził z podkładem Maybelline. Jeśli używałam podkładu to był to podkład wygładzający Maybelline, czasem używałam tylko korektora z Maybelline, lub obu kosmetyków na raz. Uwielbiam! Świetna jakość w rozsądnej cenie. Skórę przed nadmiernym świeceniem chronił sypki puder Smashbox. Oczu nie malowałam, ograniczałam się do tuszu i szalałam z ustami. Wszelkie odcienie fuksji to moja namiętność! Używałam szminki Lickable z MAC lub w cieplejsze dni matowego błyszczydła z Lancome. Z kolei na paznokciach królował lakier Essie, Mint Candy Apple - o tym jak wielka to miłość świadczy zużycie...

Pielęgnacyjnym uzależnieniem stała się woda Uriage. Pozytywnie zaskoczył mnie płyn micelarny L'Oreal. Nie jest to odpowiednik Biodermy ale świetna, tańsza alternatywa. Cetaphil moja skóra pokochała, dzięki niemu znacznie lepiej znosiła upały i wypryski były znacznie ograniczone. Dodatkowo świetnie ukoił skórę po źle dobranym kremie. Maska z dzikiej róży Korres jest jedną z niewielu masek po których widać różnicę w  wyglądzie skóry. Jest bardzo wydajna i przyjemna w stosowaniu. Natłuszczający olejek do mycia z Ziaji sprawił, że powoli zapominam o super suchej skórze. Olejek Nuxe to już klasyk, używam do twarzy, do ciała, na włosy. Do tego piękny zapach :). Krem pod oczy Shiseido zafundował mi zupełnie inną jakość skóry. Genialnie pielęgnuje i jest super wydajny. pisałam o nim tutaj.

Niekosmetyczne miłości to wosk do kominka o zapachu drewna na plaży, jest wspaniały i paliłam go namiętnie przez całe wakacje. Pierścionki na pierwszą część palca bardzo polubiłam i nosiłam non stop. A kryminały Chmielewskiej pochłaniam, dosłownie, przez wakacje przeczytałam ich 14!




poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Baby Lips :)




Jakiś czas temu otrzymałam ten niepozorny balsam do ust. Po kilkunastu użyciach przyznaję, że szaleństwo na jego punkcie jest uzasadnione. Bardzo żałuję, że jest niedostępny w Polsce bo chętnie dokupiłabym sobie jeszcze jakąś inną wersję.

Balsam ma delikatny kolor, który można stopniować. Moja wersja jest brzoskwiniowa i pachnie obłędnie! Do tego dochodzi świetne nawilżenie, lepsze niż w niejednym masełku do ust. Balsam jest szalenie wydajny, maziam się nim bardzo często i jeszcze sporo zostało. I jeszcze jeden plus, balsam się nie roztapia w upale. Zabierałam go ze sobą bez wahania w najcieplejsze dni.

Podsumowując, bardzo ale to bardzo go lubię.

Shiseido, Benefiance WrinkleResist24 Intensive Eye Contour Cream

Pozostając w temacie linii WrinkleResist24, napiszę kilka słów o kremie, który kupiłam po przetestowaniu kilkunastu próbek. W tym przypadku, pełna wersja jest identyczna jak próbki. Krem zamknięty jest w pięknym, małym słoiczku ze szkła. Zakrętka imituje metalową. Podobnie jak kremu na noc, to opakowanie również jest bardzo luksusowe. Krem ma mocniejszy zapach niż wersja do twarzy, ale jest to zapach który sprawia, że jeszcze chętniej sięgam po ten kosmetyk.
Krem jest gęsty dzięki czemu niewielka ilość wystarcza na jedno użycie. Pomimo gęstości, konsystencja kremowo-maślana sprawia, że idealnie się go rozprowadza. Chwilę trzeba poczekać na wchłonięcie, ale ja używam go tylko na nic więc to nie problem.
Jakby mi ktoś powiedział, zanim poznałam ten krem, że krem pod oczy może zdziałać takie cuda to bym się roześmiała! A tymczasem ten malutki słoiczek kryje niesamowitą moc!
Za pół roku skończą się moje lata dwudzieste i pojawi się trzydziestka. Co sprawia, że pojawiają się pierwsze zmarszczki, cienie, skóra szybciej jest zmęczona, zszarzała, po nocy opuchnięta. Dobry krem pod oczy jest na wagę złota. 
Krem Shiseido zupełnie odmienił moją twarz i mój makijaż! Dzięki regularnemu używaniu moja skóra pod oczami jest dobrze nawilżona, bardziej sprężysta, spojrzenie świeże i wypoczęte nawet po całym dniu pracy! Dzięki temu w odstawkę poszły korektory i inne poprawiacze spojrzenia. Teraz często używam tylko tuszu do rzęs i czuję się co najmniej 10 lat młodziej :)


piątek, 23 sierpnia 2013

Shiseido, Benefiance WrinkleResist24 Night Cream - taka Zosia Samosia

Miałam ten kosmetyk jako próbki, spodobały mi się tak bardzo, że postanowiłam kupić pełną wersję. Kosmetyk zamknięty jest w luksusowym opakowaniu. Słoiczek jest z grubego szkła, zakrętka z mocnego plastiku który wygląda raczej na metal niż plastik. Wszystko jest solidne i funkcjonalne. Dołączona szpatułka pomaga w higienicznym użytkowaniu.

Krem ma lekką konsystencję, szybko się wchłania i nie obciąża skóry. Od razu daje efekt nawilżenia i odżywienia. Po aplikacji skóra jest matowa i nie świeci się. Pojemność 50 ml wystarcza na 6 miesięcy codziennego stosowania na twarz, szyję i dekolt.

Zaskakującą cechą tego kosmetyku, jest to, że nie lubi się z innymi. Należy go nakładać na skórę suchą, bez serum, wody termalnej czy innych polepszaczy. W przypadku łączenia go z czymkolwiek, skóra wygląda następnego dnia mocno średnio. Z kolei użyty samodzielnie pięknie nawilża, odżywia i wygładza skórę.

Przyczepię się do tego, iż kosmetyk w próbkach był bardziej treściwy. Działał znacznie lepiej. Wersja pełnowymiarowa nie jest zła ale jednak spodziewałam się czegoś więcej. Chociaż może nie do końca, bo działanie mi odpowiada ale znam dużo tańsze kremy które działają równie dobrze. Ten słoiczek powoli kończę i nie zamierzam kupować ponownie.


czwartek, 22 sierpnia 2013

Duo od ELF czyli jak przekonałam się do brązerów

Zdarza się Wam dorzucić coś do koszyka pomimo przeczucia, że się nie polubicie z produktem? Mnie się zdarzyło. Przy okazji robienia zakupów kliknęłam to bardzo znane duo.

W środku znajduje się róż, brązer i duże wygodne lusterko. W tym roku doceniłam takie lusterka w produktach, szczególnie podczas wyjazdów. Opakowanie jest solidne, łatwo się otwiera i nie brudzi się zbytnio. 
Jak otwarłam pudełeczko to zamarłam z przerażenia na widok drobin. Wielkich świecących drobin! Pomyślałam: masakra! Na zdjęciu ich nie widać ale uwierzcie mi, że są.


Spróbowałam i przyznam, że kosmetyk mnie zaskoczył. Brązer jest bardzo napigmentowany, róż znacznie mniej. Dla uzyskania koloru musiałam się trochę namachać.

Po roztarciu drobiny gdzieś znikają i mamy do dyspozycji całkiem ciekawy kosmetyk.

Zarówno z różem jak i z brązerem pracuje się dobrze. Ładnie się rozcierają i łączą ze sobą. Ja używam pędzli kabuki z zestawu limitowanego Eco Tools. Trzeba oczywiście uważać z ilością bo jeśli nałoży się zbyt dużo to te drobiny w końcu wyłażą. Dodatkowym plusem jest brak pomarańczowych tonów, przynajmniej u mnie ich nie widać. 
Bardzo mi się ten kosmetyk spodobał. Jedynym minusem jest w nim to, że są to kolory ciepłe. Wolałabym jakby były chłodniejsze i dlatego zaopatrzyłam się w bardziej uniwersalną bazę brązującą Chanel. Jednak kosmetyk z ELF jest ze mną nadal i sięgam po niego dość często. Jest to zdecydowanie produkt warty uwagi.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...