sobota, 24 września 2011

Mat idealny...

Chcę się z Wami dzisiaj podzielić wielkim odkryciem :) Mam cerę mieszaną, problematyczną i skłonną do świecenia się jak psu nie powiem co...
Od zawsze szukałam pudru który będzie dawał długotrwały mat ale jednocześnie będzie niewidoczny.
Znalazłam i to nawet dwa!

Pierwszy jest niestety dość drogi, wybaczyłabym mu tę cenę gdyby nie fakt, iż opakowanie wystarcza na max. 2 miesiące!
Mowa o Blot Powder z MAC o którym wspomniałam już tutaj.

Tak wygląda on otwarty
Matuje na bardzo długo, ma na tyle neutralny odcień (miałam Medium/Dark - bardzo jasny wbrew nazwie), że poprawki w ciągu dnia były bezproblemowe. 
Nie podkreślał porów, suchych skórek, nie ścierał się, nie ciemniał i nadawał twarzy piękny wypoczęty wygląd - no po prostu ideał.
12 g kosztuje ok 100 zł.

Jednak oglądając filmiki na YT natknęłam się na ciekawą alternatywę, tańszą alternatywę co najważniejsze.
Mowa o Dream Mat Powder z Maybelline.

Jest w działaniu praktycznie identyczny jak poprzednik z tym, że ponad połowę tańszy. Ja za swój zapłaciłam w promocji ok 35 zł. Jest go mniej bo tylko 9 g ale jest zdecydowanie bardziej wydajny. 
Zużycie jakie widać na zdjęciu jest wynikiem ok 2,5 miesiąca używania. 
Jego jedyną wadą jest to, iż przy poprawkach w ciągu dnia wolniej stapia się ze skórą. Zaraz po nałożeniu widać taki lekki pyłek pokrywający twarz, ale po kilku minutach jest już super. 
Kolor jakiego używam to 03 golden beige.

Producent mógłby się zastanowić nad konstrukcją opakowania - lusterko otwiera się ze spodu w bok
Nie jest to wygodne, zwłaszcza jak trzeba szybko poprawić makijaż. Wolałabym żeby w tym wysuwanym pojemniczku został sam puszek a lusterko było tradycyjnie w wieczku. 
Zresztą puszek też nie jest potrzebny bo maluję się zawsze pędzlem.

Podsumowując to są najlepsze pudry jakie stosowałam. Na pewno będę używała ich zamiennie. 
Ideałem byłby Maybelline z puderniczką z MAC i w cenie Maybelline :D

A jakie są Wasze ulubione pudry?

czwartek, 22 września 2011

Alterra!?!

Chciałam spróbować serii, która jest dość szeroko komentowana ostatnio - mam na myśli kosmetyki Alterra dostępne w Rossmannie.

Kupiłam mleczko do demkaijażu
Seria: anti-age, orchidea skóra wymagająca
Cena: ok 8 zł
Pojemność: 150 ml


W sumie to chętnie kupiłabym inną ale nie było :/. 

Producent podaje, że mleczko zawiera olej arganowy,olej sojowy i masło shea. Dodano również ekstrat z orchidei, ojej z pestek winogron i z jojoby.

Nie znam się jakoś szczególnie na składach (SLS jedynie omijam) więc ciężko jest mi zweryfikować prawdziwość tych składników.

Jednak moja opinia jest nieprzychylna. Mleczko ma duże problemy z usuwaniem podstawowego makijażu, a za taki uznaję cień +tusz +liner +kredka do brwi. Dodam, że nic wodoodpornego nie używam!
Konsystencja jest bardzo gęsta - jak ciężkiego kremu do twarzy.
Zapach bardzo ciężki i na dłuższą metę męczący.
Zużyję je do końca ale nie kupię ponownie.

Zdaję sobie sprawę, iż jest to mleczko do dojrzałych cer a ja dobijam powoli do 30-tki dopiero ale mleczko powinno zmywać dobrze makijaż i oczyszczać skórę. W działanie przeciwzmarszczkowe w takich produktach nie wierzę :)


wtorek, 20 września 2011

Nowe zdobycze z China Glaze!

A w sumie to moje nowości bo kolory są już od jakiegoś czasu dostępne :)
Jak już wcześniej pisałam tutaj zamówiłam moje pierwsze lakiery z tej firmy w internecie i jestem miło zaskoczona. Zamówienie dotarło w czwartek a zamawiałam w poniedziałek!
Gratis dostałam ozdoby do paznokci, wprawdzie nie używam ale jest to miły gest.

Lakiery w środku również były zabezpieczone.

A tak prezentują się kolory na żywo:
Stellar

Below Deck

oraz Ingrid

Na paznokciach prezentują się jak dla mnie świetnie :)
Od lewej: Ingrid, Below Deck i Stellar. W świetle dziennym.

Tutaj w sztucznym świetle.

Użyłam już koloru Stellar
Jak nie lubię zbytnio brokatów to ten ma coś w sobie! Trwałość 3-4 dni, czyli u mnie standard. 
Bardzo dobrze się nim maluje, zaskakująco szybko schnie - szczególnie, że kryje po ok 4-5 warstwach (tyle daje efekt jak na zdjęciu).

Mam nadzieję, że pozostałe lakiery będą się równie fajnie prezentować :)


niedziela, 18 września 2011

BACK TO MAC!

Chcę Wam opowiedzieć o bardzo fajnej polityce prowadzonej przez MAC. Mam na myśli program Back to MAC. Firma tak wypowiada się o projekcie:

"Podzielając Twoją troskę o środowisko, MAC dzięki programowi Back to MAC przyjmuje zwroty swoich oryginalnych opakowań po produktach. Oddając 6 opakowań po produktach MAC (szklanych bądź plastikowych) do naszego sklepu, w podziękowaniu otrzymasz od nas gratis wybraną przez siebie szminkę MAC, za wyjątkiem pomadek VIVA GLAM. 100% ceny sprzedaży produktów VIVA GLAM przekazywane jest organizacjom wspierającym ludzi żyjących z HIV/AIDS"

Uważam, że jest to świetny pomysł! Szkoda, że inne firmy nie proponują równie ciekawych rozwiązań.

Ja zbieram swoje puste opakowania i mam już cztery sztuki
Pomadka MAC kosztuje ok 76 zł, z tego co pamiętam - więc warto zbierać. Wiem, że kosmetyki MAC są drogie, sama kupuję je tylko wtedy gdy mam jakieś większe fundusze na kolorówkę. Jednak, jak już pisałam w którymś poście MAC ma kosmetyki świetne i przyjemnie się ich używa, zwłaszcza, że makijaż trzyma się cały dzień!
Jednak MAC ma również kosmetyki które lepiej kupić gdzieś indziej.

Na zdjęciu pokazany jest Blot Powder w kamieniu - genialny puder, jednak o nim zrobię recenzję innym razem gdyż chcę go porównać z innym równie dobrym a tańszym.

Dalej baza zmniejszająca pory - porażka! Szkoda, że kupiłam bo nie robi nic. Nie, przepraszam robi coś! Zatyka pory przy częstym stosowaniu i niestety jest bardzo wydajna. Jednak zmęczyłam ją do końca i nigdy więcej!
Baza ma nazwę: Skin Refined Zone Treatment Soin, cena to ok 80 zł za 15 ml.

Następnie dwa błyszczyki, ten mniejszy to seria Plushglass - powiększająca usta. Produkt fajny, chętnie go używałam. Nawilżał usta, długo się trzymał i był wydajny. Cena to 80 zł za 4,2 ml. Koloru nawet nie piszę bo to była limitowanka.

Kolejny to Cremesheen Glass - bardzo przyjemnie się go używało, przez dwa tygodnie...
To był szok! Nawet nie stosowałam go codziennie. Na opakowaniu nie ma pojemności, dopiero na stronie zobaczyłam że ma... 2,7 ml!!! Nie znam ceny bo go dostałam ale moje łapki nigdy nie pójdą w kierunku tej serii. Dodatkowo zwróćcie uwagę, że wygląda na dużo większy niż ten różowy. Miałam kolor Boy Bait, idealny nude. Szkoda.


czwartek, 15 września 2011

Jesienne i zimowe lakiery do paznokci

Są kolory lakierów które uważam za typowo jesienne/zimowe oraz wiosenno/letnie. W chłodniejsze dni zazwyczaj noszę ciemne paznokcie, z kolei latem lubię jasne odcienie kości słoniowej lub różu.

Lakier który noszę tylko w bardzo zimne dni to OPI - Lucerne Tainly Look Marvelous
Jest to ciemny srebrny metaliczny lakier. Świetnie kryje i trzyma się długo. Dość ciężko się zmywa, ale to jak każdy lakier z drobinami.
Nie gęstnieje i nie rozwarstwia się.
Jest to pierwszy lakier OPI jaki kupiłam i bardzo go lubię.

Kolejny lakier który bardzo lubię to OPI - Siberian Nights. 
Piękny ciemny fiolet, w sztucznym świetle prawie czarny. Tutaj również konsystencja jest idealna, ładnie kryje ale po kilku dniach tak jakby troszkę matowieje i wymaga zmycia.
Kolor zimowy ale w lecie używałam na stopy.

OPI - You Don't Know Jacques! to idealny kolor taupe
Świetnie pasuje do koloru mojej skóry i jest to odcień który noszę cały rok.

Robiąc to zdjęcie myślałam, ze dam mu szansę ale jej nie wykorzystał. Kolor bardzo mi się podoba w buteleczce ale na paznokciach jest straszny. Wydaje mi się, że to po prostu kolor nie pasujący do mojej skóry i tyle.
Pewnie sprezentuję komuś :)

Lakiery OPI mają pojemność 15 ml i kosztują 49 zł (Sephora i Douglas) lub 25 zł - 35 zł w sklepie Victoriasbeauty. Najczęściej zamawiam je tam bo jest po prostu taniej.

Oczywiście nie ograniczam się do jednej firmy ;). Wśród moich ulubieńców są również:
Przepiękny ciemny granat z Golden Rose, kolor 340. Używam go cały rok. Idealna konsystencja, przyzwoita trwałość, wygodny pędzelek i super cena - ok 5 zł za 12,5 ml.

Catrice z limitowanej kolekcji Out of space - kolor C04 Moonlight Express.
Kolor morsko - granatowo - zielony. Piękny metaliczny kolor wyglądający inaczej w każdym świetle. Wygodna aplikacja, dobra trwałość. Cena to 9,90 za 9 ml.
Lakier Maybelline - pisałam o nim tutaj
i na koniec lakier z Sephory, kolor to chyba L33
Piękny brudny róż, jeszcze nie testowałam ale świetnie wpisuje się w trend makijażu w jednym kolorze - mam już taką szminkę i cień.

środa, 14 września 2011

MAC Me Over - czyli nowa kolekcja :)

Jestem wielką fanką kosmetyków MAC. Nie są najtańsze ale za dają niesamowity komfort używania i moja ręka podczas makijażu jakoś sama częściej sięga po te kosmetyki niż po inne :)
Ostatnio odwiedziłam salon i ... nie obyło się bez zakupów :|

W moje łapki trafiły dwie nowości: fluidline w kolorze Avenue oraz shadestick w kolorze Heirloom
Avenue to kolor ciemnego brązu w zimnej tonacji z dodatkiem złotych drobinek. Jak tylko zobaczyłam ten kolor wiedziałam, że będzie mój. To naprawdę niespotykany odcień, drobinki nie są nachalne, nie są tandetne i nie osypują się w ciągu dnia. Taki brąz to miła alternatywa dla czerni. 

Nie lubię eyelinerów w żelu głownie dlatego, że wymagają paprania się z pędzelkiem. Do niczego innego przyczepić się nie mogę. 

Heirloom to cień w kredce

Jest niezwykle trwały. Mam tłuste powieki i bez bazy ani rusz :/. Ten cień bez bazy wytrzymał 8 godzin, z bazą ponad 12! Genialnie podbija kolor cieni fioletowych, różowych i kremowych. 

Tak się prezentują nowości:
Ceny to 70 zł i 74 zł, nie pamiętam który ile.
Pojemność to 3 g - fluidline - czyli standardowo oraz 1,5 g cień.


Dodatkowo zupełnie przypadkiem znalazłam lakier do paznokci w kolorze linera
Jest to lakier Maybelline w kolorze 447 - brąz ze złotymi mikrodrobinami (nie jest to tandetny złoty brokat)
Za lakier zapłaciłam 8 zł, kupiłam go w malej drogerii i dobrze bo w Rossmannie kosztowal ok 12 zł!
Pojemność to 7 ml

poniedziałek, 12 września 2011

Spokojny wieczór

Dzisiaj postanowiłam spokojnie zająć się moimi paznokciami.
Postanowiłam dać kolejną szansę lakierowi OPI - Ski Teal We Drop.
Nie lubię tego lakieru, ma wprawdzie piękny kolor ale na moich paznokciach jest zdecydowanie bardziej zielony niż niebieski. Dodatkowo bardzo kiepsko się zmywa (barwi skórki :/) i po jednym dniu robi się matowy i brzydko wygląda.
Tym razem nałożyłam na niego top coat zmieniający kolor lakieru. Jest to produkt z Catrice, z limitowanej kolekcji Out of space. Jest ona jeszcze dostępna w Naturach. Paznokcie mają metaliczne wykończenie a top coat wyciąga z tego lakieru niebieskie tony. Ponoszę tą kombinację chwilę i ocenię czy kolor nie zrobił się zbyt niebieski.
Ten top coat to najjaśniejszy kolor, C01 My Milky way. Jest to taki mroźny, śnieżny kolor. Słabo kryje, no ale to top coat w końcu. Pięknie wygląda z lakierami nude a także solo (kilka warstw trzeba nałożyć). Kosztuje tylko 9,90 za 9ml a jest wielofunkcyjnym produktem.
Mam jeszcze jeden lakier z tej serii ale o nim innym razem.

Stellar, China Glaze

Jak tylko zobaczyłam zdjęcia tego lakieru w internecie to wiedziałam, że muszę go mieć! Zamówiłam go sobie tutaj, niestety w Victoria's Beauty był niedostępny.

Tak wygląda buteleczka:
Trochę się tylko martwię czy to nie będzie bardzo brokatowy efekt, no ale zobaczymy :)
Nigdy wcześniej nie miałam lakierów China Glaze więc przy okazji postanowiłam przetestować dwa inne kolory które już wcześniej wpadły mi w oko.


 Below Deck z kolekcji Anchors Away
to kolor na pograniczu taupe i fioletu
oraz Ingrid z kolekcji Vintage Vixen
to kolor taupe z drobinkami

Zdjęcia jak tylko paczuszka do mnie dotrze :)

sobota, 10 września 2011

Spinkowe błyszczydła :)

Zawsze byłam szminkową osobą ale w tym roku jakoś zebrało mi się na błyszczyki i uzbierała mi się mała kupka :) Lubię podkreślać oczy, dlatego usta najczęściej mam neutralne. Wyjątkiem są moje ukochane amaranty które noszę już kolejny rok i wydaje mi się, że jest mi w nich zdecydowanie lepiej niż w czerwieniach.
Minusem błyszczyków jest jedynie to, iż mogę je nosić tylko wtedy gdy mam spięte włosy.
Tak się prezentuje moja kolekcja:
Kolory są dość dobrze oddane, jedynie pierwszy z lewej jest w rzeczywistości mocnym amarantem.
Tak się przedstawiają kolorki:

 Od lewej:
1. MAC, Just add colour - mocny amarant. Gęsty i klejący błyszczyk, długo się utrzymuje i nie wysusza ust. Niezbyt wydajny i dość drogi. Dostałam go gratis przy zakupach więc nie znam dokładnej ceny.
2. Vipera, nr 5 - brudny różo - beż. Jeden z moich ulubieńców. Wydajny i przyjemny w użytkowaniu. Nie jest lepiący więc jako jedyny może iść w parze z rozpuszczonymi włosami. 5,5 ml kosztuje ok 10 zł.
3. Yves Rocher, Truskawka. Dostałam jako gratis - 2,5 ml. Nie lubię go gdyż ma spore drobinki (błe) i niewygodny pędzelek. Kolor neutralny. Krzywdy nie robi ale miłości też nie ma :P
4. Maybelline - nr. 475. Nowość jeszcze nie noszona. Ma piękny zimny beżowo złoty odcień - lekko perłowy. Zobaczymy jak się będzie nosił - recenzja niedługo. Pojemność to 5ml, zapłaciłam za niego ok 12 zł i jakie było moje zdziwienie gdy później zobaczyłam go w Rossmanie za ok 16 zł :O
5. Maybelline, Color sensational - cream gloss, nr. 622 nude pearl. Zwykły nudziak, niezbyt klejący i wymagający częstych aplikacji. Nie wysusza ust i jest dość wydajny. 6,8 ml kosztuje ok 15 zł. Raczej nie kupię ponownie.
6 i 7. Max Factor, Max effect gloss cube, nr 02 peach rose (7) i 05 nude brown (6). Błyszczyki mają śliczne opakowania i na tym kończy się ich śliczność :/. Kolory są praktycznie nie widoczne na ustach, na aplikator nabiera się bardzo niewiele produktu i trzeba się sporo namachać żeby uzyskać zadowalający efekt. Są mocno silikonowe, jednak na ustach ta konsystencja nie jest przyjemna. Nie ma podanej pojemności ale nie są zbyt wydajne, co przy cenie ok 20 zł nie jest fajne. Do tego mają dziwny zapach :/, nie kupię ponownie.
8. Maybelline, Water Shine Gloss, kolor 504/110 - baby pink. Też nowość, dostałam go gratis do zakupów w tym tygodniu. pierwsze testy pokazały, że jest to prawie przeźroczysty błyszczyk. Zobaczymy jak się będzie sprawował. Ceny nie znam, pojemność to 5 ml.
9. I ostatni, Essence, Stay with me, kolor 06 berry me!. Kolor fajny ale formuła straszna. Błyszczyk jest ciemny i nie trzyma się ust. Wodnista konsystencja sprawia, że trudno równomiernie rozprowadzić kolor a na dodatek trzeba zerkać czy nie migruje po twarzy. Ogólnie błyszczyk fajny ale nie w ciemnych kolorach. Pojemność 4 ml, cena ok 8 zł.

Tak się prezentują aplikatory:


A tak wyglądają otwarte:


Recenzje nowości już wkrótce.

piątek, 9 września 2011

Essence - Cut off the beige

Chcę Wam pokazać jeden z moich ulubionych lakierów, mam go na paznokciach mniej więcej dwa - trzy razy w miesiącu, a to u mnie dużo :)

Jest to edycja limitowana, jednak będąc na zakupach kosmetycznych w tym tygodniu, zwróciłam uwagę, że wiele drogerii jeszcze ma tą serię.

Kolor wzięłam bez większego przekonania, chciałam coś neutralnego - innego niż trudne w obsłudze lakiery do frencha. Zdjęcie nie jest najlepszej jakości (mąż zabrał aparat na delegację :| ) ale dobrze oddaje kolor. Z daleka wygląda na jednolity odcień, jednak z bliska mieni się tysiącami mikroskopijnych złotych i srebrnych drobinek. Nie jest to jednak brokat ale takie jakby matowe drobiny. Ciężko to dokładnie opisać ale dzięki temu efekt jest niebanalny. Potwierdza to sporo pytań o to co mam na paznokciach :)

Teraz o samym lakierze:
pojemność: 7 ml (jak dla mnie idealna)
cena: ok. 8 zł (też niezła)
opinia: lakier świetnej jakości!
Byłam i jestem nadal mile zaskoczona jakością tego lakieru. Jest to mój jedyny lakier tej firmy ale na pewno kupię jeszcze jakieś po to żeby sprawdzić czy ta jakość to standard czy mnie się tak trafiło. Pędzelek jest wygodny, łatwo się maluje i kryje przy jednej warstwie. Jednak nakładam dwie gdyż kolor jest ładniejszy. Schnie szybko (używam z preparatem wysuszającym) i trzyma się długo - ok. 4 dni. Wiem, że dla niektórych to mało ale ja mam po prostu takie paznokcie.
Jakość jak dla mnie porównywalna do OPI a cena o wiele niższa!

czwartek, 1 września 2011

Haul zakupowy :)

Tak, tak znowu zakupy :) Tym razem malutkie :P Kończy mi się płyn micelarny i w związku z tym, że kupiłam serię z Clinique postanowiłam kupić coś co tylko usunie makijaż. Dużo czytałam ostatnio o serii Alterra z Rossmana, jest to seria naturalna i podobno lepsza od wszystkich innych. Zdecydowałam się na mleczko (haha anti aging) jedyne jakie było. Kosztowało 8,99 zł za 150 ml. Dodatkowo kupiłam na promocji chusteczki do demakijażu, za 2,79 zł mogę potestować.
Dodatkowo będąc w The Body Shop skusiłam się na promocję kremów do rąk, kupując dwa dostajemy zniżkę 30% i jeden kosztował ok 15 zł. Zobaczymy jak się sprawdzi :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...