wtorek, 30 sierpnia 2011

Ulubieńcy sierpnia

Bardzo lubię czytać posty i oglądać filmiki na YT o ulubieńcach. Jak dla mnie fakt, że ktoś używa kosmetyku regularnie daje solidną podstawę do potraktowania recenzji wiarygodnie. Ja też postanowiłam, że na blogu będą się pojawiali ulubieńcy :)
Tak więc na początek kolorówka:
To są produkty po które chętnie sięgałam w sierpniu.
Na początek podkład i korektor. Jako podkładu używam Face & Body z MAC - jest to podkład lekki i niezbyt kryjący, jest na bazie wody więc nie zapycha porów (:D) i trzyma się świetnie przez cały dzień. Mam cerę mieszaną więc to sukces! Ogromnym plusem tego podkładu jest to, iż można go stopniować - czyli nakładać kilka warstw jeśli potrzebne jest większe krycie. Kolejne warstwy nie tworzą ciężkiej maski i nie rolują się przy nakładaniu. Ja mam kolor C1 - idealny dla bladziochów. Butla jest ogromna - aż 120 ml (w sumie nie wiem po co bo większość kobiet podkładem się smaruje tylko po twarzy i szyi, no ale cóż...), kosztuje ok 140 zł. Fakt dużo ale jakby przeliczyć na mniejsze pojemności jakie występują z reguły w podkładach to wcale tak drogo nie wychodzi. Na opakowaniu jest oznaczenie, że można go używać po otwarciu aż 2 lata. Zobaczymy. Jak na razie to mój ulubiony podkład.
Jako, że jednak potrzebuję czasem coś nie coś ukryć to mam dopasowany do podkładu korektor - Pro Longwear  w kolorze NW15 (też dla bladziochów). Korektor jest świetny ale opakowanie do d...! Ma pompkę która dozuje za dużo produktu! Co może i lepiej gdyż korektor możemy używać jedynie 6 miesięcy od otwarcia. Jednak jak dla mnie to marnotrawstwo bo nadmiaru nie można włożyć z powrotem, szczególnie że korektor jest drogi (chyba ok 90 zł za 9ml) i więcej go nie kupię :(. Dodam że używam go zarówno na wypryski i pod oczy i sprawdza się w obu przypadkach.
Dalej, mascara z wymianki w Sephorze. Jest świetna! Używam miniaturki clinique od tygodnia i już jest ulubieńcem jednak nie kupię pełnowymiarowego opakowanie gdyż kosztuje ponad 100 zł a za dużo mniej można kupić całkiem przyzwoite mascary.
Następnie dwie kredki:
Do brwi z Bobbi Brown - kolor Mahogany (na zdjęciu 6), jest świetna tylko, że bardzo niewydajna. Będę szukała tego koloru w innych firmach. Za kredkę zapłaciłam 71 zł (dołączona była temperówka).
Kolejna kredka to wodoodporna kredka z Yves Rocher w kolorze czarnym                (na zdjęciu 7). Idealnie rysuje kreski, nie rozmazuje się i nie znika w ciągu dnia (mam tłuste powieki i większość kredek się rozpływa). Mimo wodoodporności łatwo ją zmyć płynem do demakijażu. Kosztuje ok 18 zł w promocji i kupię ponownie! Jak dla mnie najlepsza kredka jaką miałam!
Na ustach gościła szminka z Art Deco, kolor 22 pudrowy róż a w dni spiętych włosów błyszczyk z MAC w kolorze Just Add Colour (to była jakaś limitowanka). Szminka na zdjęciu ma numer 4, błyszczyk 5.
Mam tłuste powieki więc bez bazy ani rusz i w ostatnich miesiącach używam codziennie Paint Pot z MAC w kolorze Bare Study (nr 3). Trzyma cienie idealnie i świetnie podbija kolor. Kosztuje 74 zł za 5g produktu. To dość mało ale jest bardzo wydajny, używam go 4 miesiące i do dna daleko :). Z kolei ulubionym cieniem w tym miesiącu był Rare Find z mineralnej kolekcji Semi Precious (także MAC). Na zdjęciu (nr 1) wyszedł szarawo brązowy jednak na oku jest to fiolet z brązem i złotem - piękny! 2g cienia kosztują 80 zł, jednak jest to bardzo wydajny produkt, zresztą jak każdy mineralny kosmetyk.
Na policzkach gościł różo - brązer z tej samej kolekcji co cień, w kolorze Pressed Amber (nr 2). Cena była również limitowana bo 110 zł (normalnie róże są po 90 zł) ale kolor jest tak unikalny, że kupiłam i nie żałuję. Podobnie jak cień jest niesamowicie wydajny.
Wiem, że sporo kosmetyków to MAC ale mimo cen bardzo lubię tą firmę. Produkty są bardzo dobrej jakości, łatwo się ich używa i trzymają się cały dzień.
Pielęgnacji która mnie urzekła było niewiele. Szampon i odżywka z The Body Shop - bananowy zapach jest obłędny! Za oba produkty zapłaciłam ok 30 zł.
Antyperspirant Vichy - klasyk. Uwielbiam za skuteczność. Jeden z moich stałych ulubieńców. Kosztuje ok 25 zł za 50 ml.
Krem do stóp z 15% masła shea - The Secret Soap. Pachnie cudnie i jeszcze cudniej działa. Pierwszy krem do stóp który chętnie stosuję. Tuba ma 70 ml, krem jest wydajny i kosztuje ok 11 zł.
I jeszcze dwa produkty z Lush - peeling Dark Angels i krem Enzymion. Na temat tych produktów pojawi się osobna recenzja gdyż firma Lush jest jedną z moich ulubionych i ich wegańskie w większości kosmetyki są warte uwagi. 

Ufff, ale się rozpisałam :) To by było na tyle moich sierpniowych ulubieńców. Jakbyście miały jakieś pytania to chętnie odpowiem.

2 komentarze:

  1. Teraz widzę większość dziewczyn poleca paint poty. Ja mam Let me Pop i niestety nie jest cudowny, może kiedyś spróbuję innego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wcześniej używałam bazy z Art Deco i była idealna. Paint Pot jest fajniejszy bo ma kolor, jednak nigdy nie noszę go samego (czyli bez cieni).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...