środa, 15 sierpnia 2012

Bubel się trafił...

Na początek bardzo przepraszam za to, że ostatnio mnie nie ma zbyt często.
Jednak jestem w trakcie kończenia remontu mieszkania i przeprowadzki.
Tak więc urwanie głowy.
Już odliczam dni do końca i do momentu kiedy skręcę swoją nową toaletę!
 
A tym czasem o bublu który mi się trafił.
 
O mojej miłości do High Impact Mascara z Clinique nie muszę już chyba pisać.
Dlatego gdy dostałam miniaturę kolejnego tuszu z tej firmy cieszyłam się bardzo, że mogę potestować.


Mowa o High Lenghts Mascara


Co powinien robić?
W sklepie Douglasa czytamy:
Nowy aplikator Clinique dostosowuje się do naturalnego kształtu rzęs pozwalając, aby specjalny grzebyk, składający się z trzech rzędów ząbków, rozczesywał je dokładnie już od nasady. Pomysłowy aplikator pokrywa równomiernie rzęsy dpowiednią ilością tuszu. Dzięki temu oczy wyglądają na większe i pełne energii. Druga strona aplikatora zawsze pozostaje zielona, dzięki czemu wiadomo, którą stroną nakładać tusz. Ponadto kwas hialuronowy, pantenol i pantetyna pomagają zachować zdrowe i elastyczne rzęsy.
  • Efekt: wydłużający
  • Działanie: długotrwałe
 
Jak to wygląda w praktyce?
Aplikator jest faktycznie przedziwny.


Moim zdaniem nieziemsko niewygodny. Jedno oko idzie łatwo drugie już troszkę gorzej. Och ile razy ja się tym dziabnęłam w oko i miałam urocze ksero wszędzie...
Macham tuszami po rzęsach od dobrych piętnastu lat ale tym jak rany nie potrafię.

Druga stroma aplikatora pozostaje zielona, w sumie nie wiem po co bo ząbki widać wyraźnie.

O tych oczach pełnych energii bym dyskutowała.

Co mnie jeszcze drażni to zasychanie. To chyba najwolniej zasychający tusz jaki miałam kiedykolwiek.
Zazwyczaj tusz kończy dla mnie makijaż oka. Potem nakładam róż, układam brwi i omiatam twarz pudrem.
Ile razy zdarzyło mi się zahaczyć o mokrą rzęsę i rozwlec to badziewie po twarzy, już nie wspomnę.

Tusz bardzo szybko zaczął gęstnieć. 
Nie wiem czy to wina tuszu czy tego, że Panie w Douglasie otwierają kosmetyki aby pokazać je klientkom jednak jak zgęstniał to robił z rzęs takie owadzie kończyny, że masakra.

Podsumowując: nie, nie i jeszcze raz nie!
O wiele lepsze tusze można dostać już za 1/3 ceny tego czegoś.

Używałyście tego tuszu?

5 komentarzy:

  1. Miałam ten tusz, kiedyś uwielbiałam Clinique i jak tylko się pojawił kliknęłam miniaturkę na all, mam takie same odczucia jak Ty, jestem absolutnie na nie i ta szczoteczka grrr:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie wrażenie, że im większa innowacja to tym gorszy efekt.

      Usuń
  2. och ja uwielbiam high impact ale ilekroc jestem na stoisku Clinique i patrze na ta szczoteczke to smiac mi sie chce, nienawidze maskar ktore wolna schna albo sie krusza itp szkoda ze pieniazki nie wydane na cos co sie przyjemnie uzytkuje:(
    Mam nadzieje ze remont przebiega poo twojej mysli:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się o tyle, że nie kupiłam go tylko dostałam w kosmetyczce z miniaturami.
      Remont idzie całkiem sprawnie ale marzy mi się już koniec :)

      Usuń
  3. Na mnie ten tusz tez nie robi wrazenia. Czytalam juz gdzies recenzje, szczotectka, a raczej szczota mnie przeraza ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...