Nazbierałam sporo, znowu :)
A co w środku?
Moja nie wiem która już butla lakieru Taft Shine. Jest to najlepszy lakier jaki stosowałam i pomimo, iż teraz testuje wersję z olejkiem arganowym to na pewno wersję Shine kupię jeszcze wielokrotnie.
Szampon Elseve Fresh. Obłędny odświeżający zapach sprawia, że jest to szampon idealny na poranne mycie włosów. Dobrze oczyszczał włosy i był wydajny. Na pewno kupię ponownie.
Kuracja Elseve Total Repair, cóż na moje włosy działa jak zwykła odżywka. Więc ponownie nie zagości w mojej łazience.
Z kolei odżywka Timotei Helth & Nutrishment nie robiła już nic. Winą najprawdopodobniej powinnam obarczyć siebie bo produkty
bez silikonów nie służą moim włosom.
Na długie włosy odżywka wystarczyła mi na 3 użycia.
Szampon Hipp używałam do prania pędzli. Bardzo ciężko było go wypłukać więc wracam do szamponu johnson&johnson.
Płyn micelarny z Yves Rocher to moim zdaniem dobry produkt. To był chyba 5 lub 6 butelka. Kupuję tylko na promocjach bo cena regularna jest mocną przesadą.
Krem na noc Skin Ergetic Biotherm. Pisałam o nim w zeszłym miesiącu. Nie lubiłam za konsystencję i za słabe (jak dla mnie) działanie. Nie kupię ponownie.
Antyperspirant Rexona. Mój ulubieniec. Zużyłam już bardzo wiele opakowań. Jednak w tym przypadku zapach Fresh nie przypadł mi do gustu. Był bardzo mocny i wyczuwalny przez cały dzień. Jednak przy marce zostanę tylko będę omijała ten zapach.
Żele Nivea i Palmolive to zwykłe żele. Myją i tyle.
Oba są o zapachu trawy cytrynowej który uwielbiam.
Masło The Body Shop Japanese Cherry Blossom. Już kiedyś pisałam, że moja przygoda z tymi masłami dobiega końca. Teraz męczę jeszcze malinę.
Nie wiem co zmienili w formule ale kilka ostatnich opakowań (o różnych zapachach)
mnie podrażniało, bardzo kiepsko nawilżało co u mnie dyskwalifikuje produkt całkowicie. Szczególnie, że masła mają tak abstrakcyjną cenę.
Zmywacz Isana, mój ulubieniec i chyba setna już butla.
Baza Guerlain Meteorites Perles. Uwielbiałam i na pewno jeszcze do mnie powróci jak tylko wykończę obecnie stosowaną. Jedyny zgrzyt powoduje mała ilość produktu na dnie której pompka nie jest w stanie wyciągnąć.
Tusz Helenki czyli sławny Pyton. Nie, nie i jeszcze raz nie!
Zmęczyłam do końca ale się osypywał i daleko mu było do ideału.
Szczoteczkę z niego sobie jednak zostawię do rozczesywania brwi.
Miss Sporty, bezbarwna mascara. Produkt poprawny. Używałam do brwi i na niesforne włoski jak nosiłam kucyk. Najprawdopodobniej kupię ponownie.
Tysięczne opakowanie chusteczek Alterra, uwielbiam i tyle!
Chusteczki Inglot kupione przy okazji. Nic specjalnego, nadal wielbię Alterrę :D
Chusteczki do osuszania twarzy Alouette. Na stałe zagościły w mojej łazience. Używam codziennie i bardzo poprawił się stan mojej skóry.
Dodatkowo po wytarciu twarzy przecieram nią lustro dzięki czemu jest zawsze czyste :D
Trochę próbek.
Płatki hydrożelowe pod oczy Perfecta mam zawsze w łazience. Bardzo dobrze działają.
Glamour Shot Eyes z Sampar był bardzo dobry ale tak śmierdzi, że nie kupię pełnowymiarowego opakowania.
Polubiłam piankę Deep Cleansing Foam z Shiseido. Przy jakiejś dobrej promocji może się skuszę na pełne opakowanie.
Zachwyciła mnie woda toaletowa Dior Miss Dior. Chyba sobie sprawię pełne opakowanie :)
No i to by było na tyle.
Idę teraz to wszystko wywalić w końcu :D