Po pielęgnacji czas na kolorówkę. W mijającym roku skupiłam się na zużywaniu zapasów i całkiem nieźle mi to poszło. Dodatkowo znacznie ograniczyłam makijaż gdyż pielęgnacja okazała się na tyle skuteczna, że zaczęłam się zachwycać bardziej naturalnym wyglądem :)
Malowałam się pędzlami Real Techniques, reszta w zasadzie poszła w odstawkę. Z innych firm jestem wierna jedynie 217 z MAC i pędzelkowi do brwi z Inglota.
Jestem zachwycona utrwalaczem makijażu z Kobo. Jest to produkt okazjonalny ale na wszelkie długie imprezy/wesela/konferencje idealny.
Puder matujący z Inglota kupiłam ze względu na biały kolor (bladolica jestem :D) i na cynk w składzie. Sprawdził się tak dobrze, że planuję dokupić również wersję sypką. Jest to tańszy zamiennik uwielbianego przeze mnie pudru sypkiego Smashbox o którym pisałam tutaj i którego zużyłam dwa opakowania zanim nie trafiłam na Inglota.
O masełku do ust Nivea już pisałam w pielęgnacji, zawieruszył mi się tutaj ale to pokazuje jak bardzo je lubię :)
Baza pod cienie z Artdeco jest jedyną bazą która trzyma cienie do zmycia, serio nawet po 20 godzin (tak czasem pracuję po 20 godzin i wtedy mogę przetestować). Używałam wiele lat potem zdradzałam z innymi ale potulnie do niej wróciłam.
Produkty do brwi z Catrice naprawdę mnie zaskoczyły. Mam duo cieni i żel utrwalający w kolorze brązowym. Duo jest idealne, można mieszać kolory które są idealne dla ciemnowłosych w tonacji zimnej. Do tego w środku jest lusterko, pinceta oraz pędzelek. Żel sam w sobie nie jest jakiś odkrywczy ale ma szczoteczkę która idealnie układa brwi o dłuższych włoskach.
Korektor z Maybelline to nabytek z końca roku ale tak genialnie kryje cienie pod oczami i odświeża twarz, że nie wyobrażam sobie bez niego makijażu.
Podkład CoverGirl śmiało może konkurować z wysokopółkowymi. Podzielam wszystkie zachwyty jakie krążą na jego temat po sieci. Podobno Max Factor ma jego odpowiednik ale jeszcze nie testowałam.
Na koniec moja wilka miłość czyli lakiery do paznokci. Essie jest moją ukochaną marką, idealnie się nakładają, świetnie trzymają i mają piękne kolory. W tym roku uwielbiałam Mint Candy Apple (po wakacjach zostało mi mniej niż pół buteleczki a kupiłam ją na wiosnę), Beyond Cozy czyli idealne złotko które używam i latem i zimą. No more film i Licorice to ulubieńcy zimy :)
Tyle kolorówki. Niezbyt dużo ale za to prawdziwi ulubieńcy :)
Tym podsumowaniem na jakiś czas zawieszam pisanie na blogu. Ilość ciekawych projektów w mojej pracy zawodowej znacznie ogranicza mi czas. Do tego znalazłam na tyle dużo kosmetyków będących dla mnie KWC, że troszkę straciłam zapał do blogowania i testowania nowości.
Wszystkim czytelniczkom i czytelnikom życzę fantastycznego roku 2014, obfitującego w sukcesy prywatne i zawodowe, a także wielu fantastycznych odkryć kosmetycznych!
Spinkowe mazidła
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Ulubieńcy 2013, pielęgnacja
Mijający rok był zdecydowanie rokiem pielęgnacji. Znalazłam kilka naprawdę ciekawych produktów i większości z kosmetyków które pokażę na zdjęciach, byłam wierna przez większą część roku.
Szampon Garnier Ultra Doux, oczyszczający. Kosmetyk ten pojawił się u mnie w łazience w tym roku i jest to już moje drugie opakowanie. Używam raz w tygodniu aby dokładnie umyć włosy i przygotować je na maskę wzmacniającą. Moje włosy są zdecydowanie w lepszej kondycji odkąd wprowadziłam takie głębsze oczyszczanie włosów.
Serum Garnier, scalające końcówki. Kolejne odkrycie tego roku. Ogólnie bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jakość kosmetyków do włosów marki Garnier. To serum nie tylko scala końcówki ale również pięknie wygładza. Nakładam na mokre włosy od połowy długości (mam włosy prawie do pasa) i działa idealnie.
Maska do włosów Biovax, wersja zapobiegająca wypadaniu. Czy działa? O tak! Wymaga co prawda troszkę zaangażowania. Nakładam na umyte włosy, na to czepek i trzymam około jednej godziny. Potem zmywam i cieszę się wspaniale wyglądającymi włosami. Dodam, że odkąd używam regularnie, co tydzień to widzę znacznie mniej włosów na szczotce.
Timotei, spray dyscyplinujący. Kosmetyk dwufazowy dzięki któremu włosy w sezonie zimowym się nie elektryzują, mimo kurtek, szalików, czapek i innych akcesoriów. Pierwszy kosmetyk który poradził sobie z tym problemem.
Dove, żele pod prysznic. Zdecydowanie będę kupowała je regularnie. Całkiem nieźle radzą sobie z suchą skórą, jak dotąd najlepiej z żeli które stosowałam.
Soraya, peeling morelowy. To jest mój KWC, używałam jeszcze jak był pod marką St. Ives. Wielokrotnie zdradzałam i zawsze wracałam pokornie. Jest tani, wydajny i genialnie działa.
MAC, clense off oil. Kolejne wielkie odkrycie. To moja druga duża butelka. Świetnie radzi sobie z makijażem całej twarzy na raz, pod prysznicem. Szybko i skutecznie a do tego bardzo wydajnie :)
Cetaphil, emulsja do mycia twarzy. Dlaczego ja to tak późno odkryłam. Kosmetyk znacząco poprawia stan skóry, szczególnie mocno widziałam to w lecie. Razem z olejem z MAC i peelingiem z Soraya tworzą trio idealne do oczyszczania skóry. Nie oddam i nie zamienię!
Uiage, woda termalna. Świetna bo nie trzeba jej osuszać, świetna bo idealnie uspokaja skórę, świetna bo jako jedyna z wód termalnych naprawdę robi różnicę. Używam jako tonik, jako mgiełkę na makijaż i jako ratunek przy podrażnieniach.
Clinique, płyn złuszczający 2. To moja n-ta butelka. Bardzo lubię i jak tylko się kończy to kupuję nowy. Teraz będzie mały romansik z Liquid Gold Alpha H ale do Clinique wrócę.
L'Oreal, płyn micelarny. Co tu dużo pisać robi co ma robić i jest w przyjemnej cenie. Zużyłam już jakieś 5-6 butelek.
Alterra, chusteczki do demakijażu. Pojawiały się tyle razy w denku, że nie jest tajemnicą jak bardzo je lubię. Z 20 opakowań mam na pewno za sobą.
Korres, maseczka z dzikiej róży. Długo o niej myślałam, aż w końcu dostałam próbkę. Jednak z niewielu masek które faktycznie działają. To małe opakowanie wystarcza na 6-7 zabiegów bo wystarczy ilość ziarnka grochu. Tak mi się spodobała, że po skończeniu kupiłam kolejną i jeszcze dodatkowo krem na dzień i pod oczy.
Biochemia Urody, olej tamanu. Cudotwórca. Idealny na niespodzianki, szybko leczy i łagodzi podrażnienia. Używam solo lub dodaję do kremu na noc.
Perfecta, płatki kolagenowe. Bardzo dbam o okolice oczu. Płatki aplikuję co tydzień. Pięknie nawilżają i odżywiają. Próbowałam innych ale spływały mi z twarzy, te się trzymają idealnie.
Shiseido, benefiance wrinkleresist24. Krem który kupiłam sobie na 29 urodziny, za kilka tygodni stuknie mi 30 lat a krem nadal się nie skończył. Jest bardzo treściwy, używam głównie na noc ale na dzień też się sprawdza. To pierwszy krem pod oczy po którym dostrzegłam sens w tego rodzaju specyfikach. Skóra pod oczami wygląda świetnie, jest nawilżona i odżywiona. Świetnie radzi sobie z pierwszymi zmarszczkami. Bardzo polecam, cena trochę odstrasza ale wydajność i działanie to rekompensują.
Nivea, lip butter. Wersję waniliową uwielbiam. I to nie do końca za działanie a za piękny efekt jaki daje połączenie mlecznego koloru z moimi naturalnie dość napigmentowanymi ustami.
Avon, balsam relaksujący. Małe cudo! Używam na nadgarstki przed spaniem. Zdecydowanie lepiej mi się zasypia i śpi. Osoby które mają problem z zaśnięciem wiedzą jaka to ulga.
Lady GaGa, perfumy (albo woda perfumowana). Najpierw oczarował mnie flakon a potem zapach.
Bath&Bodyworks (tak się pisze?), żele do dezynfekcji rąk. Piękne zapachy, nie czuć paskudnego odoru alkoholu jak w innych żelach. Zapach pozostaje na długo a ręce są odświeżone. Do tego bardzo wydajny. Szkoda, że nie ma sklepu w Krakowie.
Tyle z ulubieńców pielęgnacyjnych, zaraz zabieram się za kolejny post z ulubieńcami z kolorówki :)
Jacy są Wasi ulubieńcy roku 2013?
Subskrybuj:
Posty (Atom)