Witam wszystkich serdecznie po krótkiej przerwie spowodowanej awarią komputera
i natłokiem pracy.
Dzisiaj po raz pierwszy odpaliłam komputer po naprawie więc postanowiłam coś naklikać.
Peeling do ust Pat & Rub pokazywałam w zakupach w wakacje? Tak mi się przynajmniej wydaje.
Na taki peeling miałam ochotę już od dłuższego czasu. Kiedyś już prawie kupiłam w Lush ale się rozmyśliłam i potem żałowałam :/
Peeling opakowany jest w kartonik który aż krzyczy naturalnością.
Dla zainteresowanych skład widoczny po powiększeniu.
Sam peeling jest zamknięty w zakręcanym plastikowym opakowaniu.
Na spodzie informacja o terminie przydatności.
Sam peeling ma mocno pomarańczowy kolor i zapach. Ale zarówno kolor jak i zapach sprawiają wrażenie jakby się miało w rękach pomarańczę. Bardzo dobrze oddaje naturę :D Cieszy mnie to szczególnie gdyż wiele kosmetyków raczej śmierdzi chemią.
Peeling ma dość zwartą konsystencję, kryształki peelingujące są zawieszone w olejkach.
Produkt fantastycznie pielęgnuje usta. Nawilża, odżywia, zapach cudownie relaksuje i kombinacja tych cech sprawia, że ręka sama po niego sięga :)
Produkt jest wydajny jednak pod koniec opakowania stracił kolor i już nie peelingował tak dobrze jak na początku. To dla mnie niewielki minus bo jednak trochę tego kosmetyku się marnuje.
No i jeszcze jeden minus czyli cena. Peeling kosztuje 49 zł, ja go upolowałam na jakiejś promocji. Jednak nadal to dużo jak na kosmetyk który jest przyjemny ale nie niezbędny.
Używałyście tego peelingu?
Jakie są Wasze wrażenia?