niedziela, 30 czerwca 2013

Ulubieńcy czerwca :)

Ostatni dzień czerwca przed nami więc czas na ulubieńców.
Ten miesiąc minął super szybko.
Dodatkowo przez upały, burze i inne zjawiska pogodowe moja skóra była wyjątkowo kapryśna więc ograniczyłam pielęgnację i makijaż do minimum.
I wiecie co? Moja skóra wygląda świetnie.

To narodziło pewną refleksję i decyzję o znacznym ograniczeniu ilości stosowanych kosmetyków.

No dobra ale miał być post o ulubieńcach :)


Wielkim hitem jest korektor z Maybelline, Instant Age Rewind Eraser DarkSpot. Mój jest w kolorze 215 light. Bardzo żałuję, że te korektory nie są dostępne w Polsce, gdyż działają jak gumka myszka. Po prostu wymazują niedoskonałości i trwają cały dzień. Dotychczas moim ulubieńcem był Studio Finish Concealer z MAC ale został zastąpiony tym cudem z Maybelline.

Ze względu na upały w dni kiedy używałam cieni bazę stanowiło Art Deco. To jedyna baza która zapewnia, że cienie trwają w niezmienionym stanie nawet do 20 godzin. Sprawdzałam w ekstremalnych warunkach gdy dzień zaczynał się około 5 rano i kończył o 5 rano kolejnego dnia :/. Ten słoiczek to chyba 10 lub 11 i jedyny minus jaki dostrzegam to zmiana formuły. Baza jest teraz bardziej miękka i lekko szczypie przy nakładaniu, jednak nie powoduje to uczulenia ani zaczerwienienia.

Totalną nowością jest baza brązująca Chanel wraz z pędzlem Eco Tools. Duet idealny. Na mojej jasnej skórze bez trudu mogę wyczarować delikatne muśnięcie słońcem lub po prostu wykonturować twarz. Plus za trwałość na skórze i za to, że nie zapycha porów. W niedługim czasie zrobię dokładną recenzję.

Na ustach królowała moja ukochana szminka z MAC w odcieniu Syrup a w upalne dni błyszczyk ELF Hypershine Gloss w kolorze Fairy. Błyszczyk jest fantastyczny, bardzo klejący przez co utrzymuje się super długo. Ja lubię takie klejące błyszczyki więc jestem zachwycona.

Na paznokciach gościły tylko te lakiery. Do znudzenia męczyłam lakier z Wibo, Peaches and Cream. Uwielbiam kolor, szczególnie teraz gdy mam lekko opalone dłonie. Formuła już mnie tak nie zachwyca bo lakier w chwili obecnej (mam już mniej niż połowę buteleczki) robi się coraz gęstszy i coraz trudniejszy w obsłudze. Dla odmiany stosowałam Mint Candy Apple z Essie i tutaj też muszę przyznać, że pomimo uwielbienia koloru to najgorszy lakier Essie jaki mam. Ciężko się aplikuje i szybko odpada. Tak więc lakierowi ulubieńcy to kolory a nie formuły :) Manicure z użyciem miętuska wspomagałam akcentami mojego ulubionego brokatu Beyond Cozy z Essie.

Zapach jaki codziennie używałam to DKNY, Sweet Delicious Tart Key Lime. Lekki i odświeżający zapach na upalne dni :)





Nadal używam wody Uriage i jestem zachwycona jej działaniem.

Na noc używałam serum z Yves Rocher w ilości trzech pompek co idealnie nawilżało i koiło skórę. Na dzień na dwie pompki serum z YR nakładałam dwie pompki serum z Lancome. Sprawdzało się to idealnie.

Maska Korres którą kupiłam po zachwycie próbką nadal mnie zachwyca. Jest to jedna z nielicznych masek po których użyciu widać różnicę w wyglądzie skóry. Tubka jest mała jednak niewielka ilość maski wystarcza na całą twarz.

I na koniec kosmetycznych zachwytów olejek Nuxe. Uwielbiam na całe ciało, na włosy, na skórki, nawet na twarz. W tym konkretnym opakowaniu minusem jest wielkość buteleczki gdyż niewygodnie trzyma się ją w dłoni naciskając spray. Następnym razem zwrócę uwagę aby kupić mniejszą pojemność lub słoiczek bez sprayu.


W wolnych chwilach czytałam tą książkę. Jest to niesamowita historia niesamowitej kobiety. Podróż w początki imperium kosmetycznego jest wspaniała. Polecam na letnie wieczory lub jako rozrywkę na plażę :)


Czerwiec był dla mnie miesiącem rozpoczynającym intensywną walkę ze zbędnymi kilogramami. Po miesiącach nieudanych prób z Chodakowską sięgnęłam po Jillian. I to był strzał w dziesiątkę. Trenerka skupia się na byciu trenerką a nie na wykonaniu wszystkich ćwiczeń jak Chodakowska. Dzięki temu każde ćwiczenie jest dokładnie omówione zarówno w wersji dla początkujących jak i dla zaawansowanych. Dzięki czemu wszystko wykonuje się poprawnie i efektywnie.
Trenerka deklaruje utratę wagi do 20 funtów czyli około 9 kilogramów. Ja straciłam 4,4 kg przy wspomaganiu ćwiczeń dietą. Jestem zadowolona z rezultatu i serię na pewno powtórzę w sierpniu. Na lipiec mam już przygotowane inne zestawy Jillian, trwające dłużej, bo ok godziny jednak wiem, że nie będę miała możliwości codziennych ćwiczeń więc chcę maksymalnie wykorzystać te dni kiedy będę mogła trenować.
To tyle małej dygresji treningowej :)

Jestem ciekawa jacy są Wasi ulubieńcy?









piątek, 28 czerwca 2013

Zakupy czerwiec - byłam bardzo grzeczna w tym miesiącu :D


Ostatnio ogarnęła mnie obsesja zużywania zapasów więc cały miesiąc praktycznie wcale nie pokazywałam się w drogeriach.

Dzisiaj musiałam pojechać do Rossmanna gdyż skończyły mi się rzeczy pierwszej potrzeby a mianowicie płatki kosmetyczne i chusteczki z Alterra.


Dopiero co wyjęte z siatki :)
Płatków kosmetycznych używam zawsze takich jak na zdjęciu (Libibe czy jakoś tak). Do korekty makijażu świetnie się sprawdzają patyczki z tej samej serii, mają jeden koniec normalny i jeden ze szpicem. Bardzo ułatwiają poprawki, szczególnie tuszu odbitego na powiece gdy nie mam kreski. 
 Kolejny stały punkt to oczywiście chusteczki Alterra, uwielbiam i nie zamienię na żadne inne. 
Z ulubieńców na zdjęciu są jeszcze mało kosmetyczne ale niezbędne wkładki higieniczne, od lat kupuję te same. 
Od dzisiaj jest nowa promocja i pasty do zębów można kupić w promocyjnej cenie ok 11 zł za dwie. Ja wybrałam normalną dla Małża i wybielającą wrażliwe zęby dla siebie.

Moje ulubione płatki pod oczy:

Kończy mi się Bioderma więc kupiłam osławiony już płyn micelarny z L'Oreal. Ciekawa jestem czy faktycznie jest identyczny jak Bioderma. Bardzo podoba mi się opakowanie.


Zainspirowana komentarzami pod postem o peelingu postanowiłam kupić pojemniczek


i miód


do zrobienia własnego peelingu. Wybrałam taki zestaw małych miodów dla urozmaicenia.
Zastanawiam się tylko czy do miodu i cukru dodawać wazelinę czy oliwę z oliwek?
Macie jakieś sprawdzone przepisy?

I jeszcze trochę niekosmetycznie. 
Kupując miody dostrzegłam jagódki. Mówiła o nich Nissiax83 i postanowiłam spróbować.


Potrzebowałam również trochę łagodniejszej kawy gdyż poprzednia się skończyła. 
 Rano zawsze piję bardzo mocną kawę natomiast po południu, ok 17 piję trochę słabszą.
Tym razem wybrałam taką:


Opakowanie mnie zauroczyło :D

Obmacałam również nowe masełko-szminki z Maybelline i muszę przyznać, że wyszłam bez nich. Chciałam jasny beż który był jednak tak delikatny, że na moich ustach byłby bezbarwny a fuksja i magenta były bardzo nijakie. No może nie do końca nijakie ale mam takie kolory więc nie chciałam dublować. 

Tak więc w tym miesiącu bardzo skromnie ale dzięki temu udało mi się zużyć sporo zapasów więc denko niedługo :D

czwartek, 27 czerwca 2013

3 minuty do piękna? Yves Rocher i maski.


Yves Rocher ma w swojej ofercie żelowe maski które wymagają 
od nas trzech minut i tyle :)

Koncepcja świetna i kiedy weszła maska z granatem nie wahałam się ani chwili.


Jakoś na opak to zdjęcie zrobiłam :]

Według producenta: 
Maseczka rewitalizująca z owocem granatu z Hiszpanii
Odkryj niezwykle apetyczny zapach maseczki i poczuj na skórze jej orzeźwiające działanie.
To prawdziwy zastrzyk blasku i energii dla Twojej skóry.

Świeża i lekka konsystencja, owocowe nuty granatu – to prawdziwa przyjemność stosowania.
W 3 minuty skóra odzyskuje świeżość i blask. 

Maska działa dokładnie tak jak opisuje producent!
Obłędny zapach odświeża i relaksuje. Konsystencja sprawia, że niewielka ilość wystarcza na całą twarz. Po trzech minutach zmywamy i skóra wygląda świetnie!
Mam ją pod prysznicem i po umyciu twarzy i zrobieniu peelingu, nakładam tą maskę na wilgotną skórę i myję włosy, robię peeling i zmywam.
Maska świetnie się trzyma więc bez obawy można wykonywać inne czynności pielęgnacyjne.

W chwili obecnej mam chyba 4 lub 5 opakowanie.
Ciężko ją odstać w sklepach stacjonarnych więc ostatnio zamówiłam przez internet.
Jest to jedna z moich ulubionych maseczek.

Zafascynowana wersją z granatem kupiłam też cytrynową.


O tej producent pisze tak:

Maseczka odświeżająca z wyciągiem ze skórki z cytryny
Maseczka odświeżająca z wyciągiem ze skórki z cytryny.
W ciągu 3 minut maseczka doskonale oczyszcza skórę, przywracając jej świeżość i blask.

W przypadku tej maski już nie jest tak pięknie bo na mnie nie działa wcale.

Obie maski mają wygodny dozownik.

 

 I o ile do cytrynowej nie wrócę to wersja z granatem nadal będzie gościła regularnie w mojej łazience. Szczególnie, że często można ją dostać w promocji za ok 14 zł.

Znacie te maski?


 

środa, 26 czerwca 2013

Olejkowo czyli Beautifying Oil z TBS


Suchy olejek z The Body Shop pojawił się mniej więcej półtora roku temu.
Skusiłam się wtedy na dwie sztuki: mango i cytrynę.
Ponieważ wczoraj wrzuciłam do torby z pustymi opakowaniami olejek cytrynowy (mango zużyłam w zeszłe wakacje) to uznałam, że czas na recenzję.


Olejki są dość drogie, 39 zł za 100 ml to sporo szczególnie, że produkt jest niezbyt wydajny.
Różnią się od siebie tylko zapachami, nie zauważyłam różnic w konsystencji i działaniu.

Olejek przeznaczony jest do wszystkiego, czyli do twarzy, włosów, ciała, skórek i do czego nam jeszcze fantazja pozwoli.

Opakowanie jest poręczne. Przez mały otwór łatwo dozować potrzebną ilość.


I teraz o samym olejku.

Niestety mnie nie zachwycił. Pomimo pięknych zapachów olejek miał u mnie tylko jedno zastosowanie: na całe ciało po kąpieli, tylko na wilgotną skórę.

Próbowałam na suchą skórę - była totalnie przesuszona po kilku godzinach.
Na twarzy robił więcej szkody niż pożytku (zapychał i przetłuszczał skórę).
Nałożony na włosy, nawet na same końcówki - przetłuszczał niemiłosiernie.

Stosowany na całe ciało wystarczył mi na jakieś 2 tygodnie.

Porównuję go z moim ukochanym olejkiem Nuxe, który jest super wszechstronny i o wiele bardziej wydajny, tak więc do Beautifying Oil z TBS nie wrócę.

Jakie jest Wasze zdanie o tym olejku?

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Szampon oczyszczający Garnier Ultra Doux


Nie jestem jakąś szczególną maniaczką szamponów. Mają myć włosy i tyle. Są lepsze i gorsze ale w zasadzie to jeszcze nie spotkałam szamponu który by zrobił na mnie takie wrażenie aby zostać na stałe.

Do czasu :)

Oglądając filmiki na YT trafiłam na filmik missglamorazzi która pokazała, że raz w tygodniu używa szamponu oczyszczającego.

Mam długie włosy które lubią silikony i lakier do włosów.
Temat zainteresował mnie na tyle, że postanowiłam poszukać takiego w Rossmanie.


Znalazłam jeden z Garnier seria Ultra Doux, 
Szampon Oczyszczający cytryna i biała glinka.


Opakowanie duże i wygodne. A duże jest dla mnie plusem bo szampony idą mi bardzo szybko. Opakowanie ma wygodny otwór. Sam szampon ma kremową konsystencję i kolor zbliżony do opakowania.


Używam go raz w tygodniu, najczęściej w piątek lub sobotę. Wspaniale oczyszcza włosy. Mniej się przetłuszczają a skóra głowy jest w świetnej kondycji. Kiedyś zdarzało się, że pojawiały mi się wypryski na skórze głowy teraz ten problem zniknął.

Moje włosy niesamowicie polubiły ten rytuał oczyszczania. Znacznie lepiej działają na nie odżywki i maski. Są wyraźnie piękniejsze. 
Kosmetyk zostaje u mnie na stałe!

Używacie takich szamponów?


Yves Rocher Koncentrat Nawilżający Hydra Vegetal


Bardzo się na ten koncentrat napaliłam po kilku recenzjach.
Udało mi się go kupić w sporej promocji i przystąpiłam do testowania.

Ogólnie to moja skóra lubi wszystko co z Yves Rocher (no prawie wszystko) więc tym bardziej chciałam przetestować.
Moja cera jest mieszana w kierunku suchej więc o nawilżenie trzeba dbać :)


W chwili obecnej mocno już przekroczyłam połowę. 
Zdjęcie robiłam chyba ze dwa tygodnie temu.

Jest to dość drogi produkt bo w cenie regularnej kosztuje 72 zł.
A producent obiecuje nam:

Wysoce skoncentrowana formuła o właściwościach nawilżających. 
Efekt dla urody: 
1. Koncentrat nawilża skórę już po pierwszej aplikacji. 
2. Stanowi źródło długotrwałego nawilżenia 
3. Skóra jest pełna blasku
Składnik aktywny:
Soki roślinne z klonu i niebieskiej agawy bio: zatrzymujące wodę w skórze.
Intensywnie, dogłębnie i długotrwale nawilżają.
Sok z klonu z Kanady (Quebec)  i niebieska agawa z Meksyku mają właściwości zatrzymujące wodę w skórze .
Składniki pochodzenia roślinnego:  wyciąg z soku z klonu, wyciąg z soku agawy bio, betaina, masło karité bio, żel z aloesu bio.
Dodatkowy składnik aktywny: aloes bio znany ze swoich właściwości nawilżających i łagodzących.
Zalety produktu:
2 razy większa koncentracja soków roślinnych niż w Żel-kremie intensywnie nawilżającym 24h aby wzmocnić nawilżanie.
Ultra świeża, delikatna konsystencja, natychmiastowe, dogłębne wchłanianie.
Stosowanie:
Nakładać przed codzienym kremem rano i wieczorem,
na twarz i szyję, omijając kontur oczu.
Lub jako kuracja, samodzielnie rano i wieczorem przez 7 dni aby uzyskać optymalny poziom nawilżenia.
Rezultaty:
Natychmiastowe nawilżenie = +104%*.
* Średni wzrost poziomu nawilżenia po 20 minutach u 22 ochotniczek. 


Jak to wygląda w praktyce?

Koncentrat jest super lekki, łatwo się rozprowadza i szybko się wchłania. 





Jedna pompka wystarcza na twarz, dla pokrycia szyi i dekoltu konieczna jest kolejna.
Z moim kremem ten koncentrat niespecjalnie się lubi więc stosuję dwie pompki na twarz co drugi dzień i nie nakładam już kremu.

Odnosząc się do obietnic producenta to muszę przyznać, że koncentrat nawilża ale nie jest to długotrwałe nawilżanie. Skóra nie jest również pełna blasku - jest po prostu nawilżona, nic czego by krem nawilżający nie zrobił. 

Koncentrat nie ma również właściwości łagodzących. W przypadku gorszych dni skóry nie koi jej tak jak to robi przykładowo woda Uriage.

Bardzo szybko ubywa kosmetyku w buteleczce.

U mnie szału nie zrobił. Wolę zdecydowanie bardziej serię Cure Solutions.
Tek kosmetyk zużyję ale nie wrócę do niego ponownie.
 Może lepiej się sprawdza na skórze do jakiej jest przeznaczony czyli odwodnionej.

Pisałam post w zeszłym tygodniu i w międzyczasie pojawiły się upały. Dla mnie taka temperatura oznacza ograniczenie pielęgnacji do minimum i nie obciążanie skóry.
Zaczęłam stosować ten koncentrat na dzień ( dwie pompki) i na noc (trzy pompki).
Muszę przyznać, że skóra wygląda świetnie, jest nawilżona, ukojona i delikatna. Pomimo upału nie pojawiają się niedoskonałości. Jednak przy takim stosowaniu kosmetyk strasznie szybko się zużywa.
Jednak zakupię go w przyszłości ale tylko na znacznej przecenie i będę stosować jako samodzielną kurację a nie wsparcie dla kremów.

Tak więc jednak kosmetyk się sprawdził :)

Znacie ten koncentrat? 

czwartek, 20 czerwca 2013

Ostatnie kuszenie z L'Occitane, żele i olejki pod prysznic


Podczas zakupów w L'Occitane kupiłam również dwa produkty pod prysznic. Obydwa już skończone więc pora na kilka słów.


A w zasadzie na jedno zdanie: Absolutnie szkoda kasy!!!
U mnie się nie sprawdziły :(

Ten biały, żel z masłem Shea już pokazywałam w denku.
Jakby mi ktoś przelał do nieopisanej butelki i dał do spróbowania to powiedziałabym, że to zwykły żel za 10 zł. Ja kupiłam w promocji -50% chyba? za 35 zł.

Drugie cudo to olejek który miał sprawić, że zapomnę o balsamie do ciała.
Tiaa...
Pięknie pachniał, był wydajny ale nie było opcji abym nie użyła balsamu. Taką miałam suchą skórę. Za każdym razem jak na niego patrzyłam to byłam na siebie zła, że wydałam na niego tyle kasy.

I to tyle rozwodzenia się nad luksusowymi produktami do mycia.
Nigdy więcej!

A Wy lubicie takie cuda do mycia ciała?


środa, 19 czerwca 2013

L'Occitane ciąg dalszy, tym razem kremy do rąk i stóp


Miałam już te kremy w formie miniaturek z Glossy.
Skusiłam się przy okazji promocji i muszę przyznać, że mam nieodparte wrażenie, że próbki były inne...


Denerwują mnie te tuby. Żałuję, że nie dokupiłam tych kluczyków do wyciskania.
Natomiast zakrętka to już jest jakaś paranoja. 
Zakręcić to rękami w kremie graniczy z cudem.


No ale przejdźmy do działania.
Zaskakująca jest dla mnie konsystencja. Krem do stóp jest lekki i szybko się wchłania przez co efekt nawilżenia nie jest zbyt długi. Zużywa się dużo szybciej co zresztą widać po opakowaniach które zaczęłam stosować jednocześnie.
Krem do rąk jest gęsty i treściwy. Dobrze nawilża jednak mały krem który mam w torebce nawilża lepiej.
Nie wiem o co chodzi?


Idealnie widać różnicę w konsystencji.


Czy kupię ponownie. 
Kremu do stóp nie kupię. Znam lepsze i tańsze.
Krem do rąk owszem ale nie w tej wielkiej tubie.

Też macie takie odczucia, że próbki są lepsze?

wtorek, 18 czerwca 2013

Bloglovin' zapraszam :)


Już niedługo zostanie nam odebrany czytnik google.
Z tej "okazji" zapraszam do obserwowania przez Bloglovin'



L'Occitane Masło Shea 100%


Dzisiaj o niepozornym produkcie. Kupionym przez przypadek, tak na spróbowanie.
Głównie urzekła mnie mała puszeczka.



W środku papierowe zabezpieczenie


To masło jest wspaniałe! 
Miałam już masło Shea z Biochemii Urody, śmierdziało i było paskudne.
To nie ma zapachu ale jest cudownie kremowe.


Puszeczka zawiera 8 ml. Jest bardzo wydajna. Używam go od kilku miesięcy i dopiero niedawno zobaczyłam dno.

A teraz o właściwościach:
- Genialny balsam do ust, zostawia trwałą warstwę która niesamowicie nawilża.
Nigdy nie miałam tak dobrego kosmetyku do ust.
- Idealny na skórki. Muszę przyznać, że lepszy niż mój dotychczasowy ulubieniec z Burt's Bees. Nawilża i odżywia.
Mam tą puszeczkę obok komputera i sięgam po nią codziennie.

Jest jeszcze wersja duża ale ze względu na wydajność i to, że jednak tam paprochy wpadają wolę mniejsze i wymieniane częściej.

Dla mnie kosmetyk idealny i zostaje u mnie na stałe.
No może jeszcze skuszę się na balsam do ust z Dior tak dla urozmaicenia i w przypływie większej gotówki :P

Znacie ten produkt? 
 


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Peelingi do ust z Lush!!!


Jakiś czas temu udało mi się za pośrednictwem osoby przylatującej do Polski zamówić kilka dobroci w Lush.

Całkowicie zgadzam się z napisem na torbie!


Poprosiłam o szampony w kostce, obydwa to Godiva którą uwielbiam.
Dodatkowo po dobrych wspomnieniach jakie zostawił po sobie peeling do ust Pat&Rub zapragnęłam kolejnych do testów.


Szampon wygląda tak:


No ale nie o szamponie miało być a o peelingach :P
Poprosiłam o zakup dwóch:


Zostały wykonane przez tych uroczych panów.
Swoją drogą podoba mi się ten zwyczaj naklejania informacji
 o tym kto przygotował dla nas kosmetyk.


Na pierwszy ogień poszedł Bubblegum


Obłędny, po prostu obłędny smak i zapach! Zużyłam go z prawdziwą przyjemnością.
Potem przyszedł czas na Mint Julips który już powoli mi się kończy.
Zapach może nie tak obłędny jak poprzednika ale również sprawiający, że peelingowanie ust to czysta przyjemność.


Peelingi zamknięte są w szklanych słoiczkach. Są dość suche ale świetnie działają do ostatniego grama produktu.

Bardzo żałuję, że nie mam stałego dostępu do Lush.
I tutaj pytanie do Was.
Znacie jakieś peelingi do ust dostępne w Polsce, poza Pat&Rub?


niedziela, 16 czerwca 2013

Brwi, aktualizacja i recenzje


Na punkcie swoich brwi mam lekką obsesję. Jest to konieczny element makijażu.
Niepomalowane wyglądają nijako, a że noszę okulary to jest to dodatkowy powód aby je podkreślać.


Post o brwiach już się pojawił na moim blogu. 

Nadal używam cienia z MAC w kolorze Brun. Jest nieziemsko wydajny. To denko osiągnęłam po ponad 1,5 roku codziennego stosowania.

Nakładam go pędzelkiem do linera z Inglota 31T. Jest to mój ulubiony pędzelek do brwi.


Brun to mój drugi cień do brwi. Wcześniej miałam jakiś z Inglota. Jednak przez większość czasu używałam różnych kredek.
W tym roku postanowiłam kupić sobie kredkę jako opcję na wyjazdy, tak aby nie zawsze targać ze sobą cień.


Wybrałam kredkę z MAC w kolorze Stud. Piękny zimny i ciemny brąz.
Kredka jest wysuwana, ma cienki rysik dzięki czemu jest niezwykle precyzyjna. 
Bardzo podoba mi się efekt na brwiach. Kredka jest dość sucha i trzeba się przyzwyczaić do twardego rysika ale za to trwa cały dzień i się nie rozmazuje.

Jednak nie kupię kredki ponownie z dwóch powiązanych ze sobą powodów:
- kredka ma super małą wagę 0,09 g
- kredkę się wysuwa ale nie można jej wkręcić z powrotem
Te dwie kwestie są bardzo problematyczne bo nigdy nie wiem ile tak naprawdę jeszcze zostało produktu i obawiam się zabierać jej na wyjazdy bo może się nagle skończyć.
Na pewno będę szukała zamiennika.


Tak się prezentują kolory. Kredką trzeba się trochę namachać. Specjalnie pokazałam jedną kreskę i efekt po kilku przeciągnięciach.

A tak się prezentują na brwiach. 
Widać, że Brun jest jaśniejszy i trochę cieplejszy niż Stud.



Na koniec utrwalam brwi żelem bezbarwnym. I tutaj wtopiłam całkiem bo po długim, mega długim użytkowaniu żelu Delia kupiłam żel MAC Brow Set.


Żel jest bezbarwny i ma przeźroczyste opakowanie przez co widać nieciekawy kolor który powstaje po kilku użyciach.
Szczoteczka jest poprawna, żel dobrze utrwala ale... jest dokładnie taki sam
 jak żele po 10 zł!
Szkoda pieniędzy bo jest to jeden z niewielu kosmetyków MAC który można śmiało zastępować tańszymi produktami.

A jakie są Wasze sposoby na makijaż brwi?


czwartek, 13 czerwca 2013

Bioderma, Sensibio Kremowy żel pod oczy


Przeglądając gazetkę Super Pharm zwróciłam uwagę, że w super promocji jest kremowy żel pod oczy z Biodermy.

Miałam ten kosmetyk, zdjęcia siedziały w katalogu oczekującym ale na wszelki wypadek przeszukałam bloga i wszystko wskazuje, że o nim jeszcze nic nie napisałam.
Może dlatego, że jest to kosmetyk ani dobry ani zły.


Krem znajduje się w popularnej dla tego typu kosmetyków tubce.
Wygląd opakowania typowy dla Biodermy.


W środku ryjek który dozuje idealną ilość kremu (żelu).


Konsystencja jest super lekka. Krem jest przez to niesamowicie wydajny.
Kosmetyk szybko się wchłania i delikatnie nawilża.

Ja używałam pod podkład. Podkład idealnie się na nim rozprowadzał.
 Na noc był dla mnie zdecydowanie za lekki.  
Jako, że moje przestrzenie pod oczami domagają się treściwych kremów a na dzień wolę takie rozświetlające spojrzenie, do Biodermy nie wróciłam.

Polecam jeśli szukacie delikatnego, lekko nawilżającego kremu.

środa, 5 czerwca 2013

Kuszenie czyli Entice Me od Smashbox


Przeglądałam dzisiaj zdjęcia i zastanawiałam się o czym by tu napisać aż mnie olśniło!

Jako, że sezon ma się ku końcowi postanowiłam napisać o jednym z największych (jak do tej pory) makijażowych zachwytów tego roku.
Kolekcja jest jeszcze w Sephorach tak więc produkt dostępny :)


Jak tylko zobaczyłam tą paletę na blogach to dostałam ślinotoku. Najpierw próbowałam się opierać ale jak zobaczyłam ją na żywo to przepadłam totalnie!

Paleta Entice Me jest niezwykle uniwersalna. Można nią wykonać makijaż dzienny i wieczorowy. Mocny i delikatny. No cudo po prostu :D





Opakowanie jest z mocnego plastiku, ma wielkość puderniczki i śmieszną przekładkę w środku.


Przyznam, ze aparat bardzo mocno zjadł kolory. 


W skład palety wchodzi piękny brązowo fioletowy cień z zielonymi drobinami, typowy żuczek. Piękny do załamania powieki lub na dolną powiekę.

Następnie super neutralny idealny na dzień odcień różu (wykończenie satynowe). Na powiece daje niewiele koloru (zresztą widać jak wyszedł na zdjęciu, podpisałam specjalnie) ale przepięknie rozświetla spojrzenie i jest idealny na całą powiekę lub do wewnętrznego kącika.

Następny kolor to absolutnie genialny beżowo złoty kolor. Wspaniale się blenduje, jest idealny na całą powiekę, do załamania, na dolną, na inny ciemniejszy cień. Ma ciekawą konsystencję, coś pomiędzy pudrem a kremem. Uwielbiam go :)

Dalej wspaniała mięta o satynowym (może nawet lekko perłowym) wykończeniu. Pięknie się prezentuje na dolnej powiece.

I na koniec matowy granat z niebieskimi drobinkami. Też piękny kolor z tym, że ja niespecjalnie umiem się malować takimi granatowymi cieniami.

To co mi się w tej palecie niesamowicie podoba to wielkość poszczególnych kolorów. W moim odczuciu jest idealnie dobrana gdyż bazowe cienie których się zawsze najwięcej używa są duże. 

Cała paleta ma tylko 5 gramów wiec trochę ją oszczędzam :)
Ale jak tylko przyjdą słoneczne dni (przyjdą prawda?) to pewnie się od niej nie oderwę :D

Jak Wam się podoba to maleństwo? 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...