czwartek, 25 kwietnia 2013

Kilka nowości w mojej toaletce

W przeciągu ostatnich dwóch miesięcy kilka 
nowości pojawiło się w moich zbiorach.

Część przypadkowa cześć bardzo wyczekiwana :D
Te z Was które zaglądają na mój Instagram niektóre już widziały.

Bardzo wysoko na mojej chciej liście w telefonie był puder Chanel.
Więc jak tylko wpadło mi trochę niespodziewanej gotówki pognałam po niego.
Mam kolor najjaśniejszy.
Nic jeszcze o nim nie powiem bo grzecznie czeka na swoją kolej.


Kolejny kosmetyk kupiony zupełnie przypadkiem. Też był na chciej liście ale w zakładce może kiedyś podczas wakacji.
A tymczasem weszłam do apteki i zobaczyłam!
Nie mogłam nie przygarnąć.


Zestaw pędzli Kabuki z Eco Tools z www.easyglam.pl
Używałam i jak na razie uwielbiam, szczególnie podczas podróży.



Essie, Mint Candy Apple śnił mi się już po nocach. Dorwałam przypadkiem w Hebe w Kielcach.

Pierwszy raz mam okazję testować lakiery Barry M. 
Wybrałam dwa na stronie www.mintishop.pl


Dobrocie zza kałuży czyli podkład Cover Girl, korektor Maybelline 
oraz balsam Maybelline Babylips.
Dodatkowo duo z ELF, upolowane przy okazji zakupów internetowych.


I na koniec stary ale nowy produkt czyli Paint Pot z MAC.
Podobno różnią się od starych kolorami i dodatkiem prolongwear w nazwie.
Działaniw według Pani w MAC - podobne.
Nie wiem jeszcze bo ograniczyłam się do obmacania i czeka aż skończę Nubile.



Wybaczcie różnorodność i niejednolitość zdjęć ale pstrykałam je w różnych momentach.
Znacie te kosmetyki?

Guerlain, Lingerie de Peau - recenzja


Przyznam, że zdjęcia do tej recenzji były zrobione już jakiś czas temu.
Zmobilizowała mnie do napisania hoshi777. 



Co obiecuje producent?
Lingerie stwarza na skórze niedostrzegalna zasłonę doskonałości i daje jej zmysłowe uczucie komfortu, otula ją w jedwabisty blask, który przechwytuje i odbija światło. Ultra-matujace proszek i pigmenty są splecione, aby pomóc udoskonalić teksturę skóry i nadać jej aksamitną miękkość. Niewidoczny na skórze, daje naturalne wykończenie i sprawia, że cera jest idealna

Co ja o tym sądzę?
Podkład ma bardzo luksusowe i ciężkie szklane opakowanie. 
Pojemność to 30 ml.
 Opakowanie ma wygodną pompkę która dozuje tyle kosmetyku ile trzeba.
Nie ma sensu używać więcej bo krycie się nie poprawia a podkład wygląda koszmarnie.
Nie jest to podkład przy którym można budować krycie.



Ta "niedostrzegalna zasłona doskonałości" to mocna przesada.
Jednak podkład nie jest zły.
Miałam z nim lepsze i gorsze momenty co przyczyniło się do odkładania recenzji.

Mój kolor to 12 Rose Clair.
Dobrała mi go konsultantka Guerlain i muszę przyznać, że dobrze jej to wyszło.
Mam bardzo jasną skórę i ciężko mi dobrać odpowiedni kolor.


Podkład ma lekką konsystencję, najlepiej nakładał się za pomocą wilgotnej gąbki. Przy pędzlu i palcach wchodził w pory i podkreślał niedoskonałości.

Zdecydowanie bardziej byłam z niego zadowolona jak używałam go razem z bazą meteorytów. Trzymał się idealnie i wyglądał znacznie lepiej.
Jednak nie po to kupujemy podkład w takiej cenie aby dokupić obowiązkowo bazę.

Podkład nie ma żadnych właściwości matujących a producent to obiecuje.
Ja mam skórę mieszaną w kierunku suchej i bez pudru matującego się nie obejdzie.

Kosmetyk słabo kryje więc przy większych niedoskonałościach korektor jest niezbędny.

Ładnie trzyma się na twarzy, nie ciemnieje i nie schodzi plackami. Wymaga tylko odrobiny pudru co jakiś czas.

Jest bardzo wydajny. Przeszkadza mi trochę, ze w opakowaniu nie spływa. Buteleczka jest cały czas w tym samym kolorze a poziom kosmetyku odznacza się delikatną linią.





W chwili obecnej dobijam dna i wiem na pewno, że nie kupię tego kosmetyku ponownie. Moim ideałem jest trochę tańszy Smashbox Studio Skin w kolorze 1.1 i do niego powrócę.




środa, 24 kwietnia 2013

Wiosenne porządki - makijaż


W ramach Akcji Wiosna zabrałam się za porządki w kosmetykach.
Jak na razie przebrnęłam przez kolorówkę.

Było ciężko...


Skończyłam nocą...


 Tył podobnie jak w następnej części zajęty jest przez kosmetyki nowe, czekające na swoją kolej.
Niżej mam szminki, błyszczyki, cienie w kremie oraz Meteoryty. Ta część jest używana okazjonalnie.
Niżej są szminki MAC ułożone w organizerze z easyGlam. Dzięki temu widzę która ma jaki kolor i nie tracę czasu na szukanie. Obok są moje róże oraz pudry.
W dużym kwadracie mam cienie oraz zestaw Benefit.



Tym razem zmieniłam ułożenie kosmetyków.
Dwie przegrody zajmują lakiery oraz akcesoria do paznokci.
Duży kwadrat to kosmetyki które używam codziennie oraz takie które są wytypowane do zużycia. 
Z tyło jest paleta z MAC którą używam podczas podróży, temperówka, puszek i jakieś drobiazgi. Obok kosmetyki które są nowe i czekają na swoją kolej.

W zakładce Moja Kolekcja znajduje się opis całego zbioru.

Stwierdzam, że mam zdecydowanie za dużo kosmetyków.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Puste opakowania

Nazbierałam sporo, znowu :)


A co w środku?


Moja nie wiem która już butla lakieru Taft Shine. Jest to najlepszy lakier jaki stosowałam i pomimo, iż teraz testuje wersję z olejkiem arganowym to na pewno wersję Shine kupię jeszcze wielokrotnie.

Szampon Elseve Fresh. Obłędny odświeżający zapach sprawia, że jest to szampon idealny na poranne mycie włosów. Dobrze oczyszczał włosy i był wydajny. Na pewno kupię ponownie.

Kuracja Elseve Total Repair, cóż na moje włosy działa jak zwykła odżywka. Więc ponownie nie zagości w mojej łazience.

Z kolei odżywka Timotei Helth & Nutrishment nie robiła już nic. Winą najprawdopodobniej powinnam obarczyć siebie bo produkty 
bez silikonów nie służą moim włosom.
Na długie włosy odżywka wystarczyła mi na 3 użycia.

Szampon Hipp używałam do prania pędzli. Bardzo ciężko było go wypłukać więc wracam do szamponu johnson&johnson.


Płyn micelarny z Yves Rocher to moim zdaniem dobry produkt. To był chyba 5 lub 6 butelka. Kupuję tylko na promocjach bo cena regularna jest mocną przesadą.

Krem na noc Skin Ergetic Biotherm. Pisałam o nim w zeszłym miesiącu. Nie lubiłam za konsystencję i za słabe (jak dla mnie) działanie. Nie kupię ponownie. 


Antyperspirant Rexona. Mój ulubieniec. Zużyłam już bardzo wiele opakowań. Jednak w tym przypadku zapach Fresh nie przypadł mi do gustu. Był bardzo mocny i wyczuwalny przez cały dzień. Jednak przy marce zostanę tylko będę omijała ten zapach.

Żele Nivea i Palmolive to zwykłe żele. Myją i tyle. 
Oba są o zapachu trawy cytrynowej który uwielbiam.

Masło The Body Shop Japanese Cherry Blossom. Już kiedyś pisałam, że moja przygoda z tymi masłami dobiega końca. Teraz męczę jeszcze malinę.
Nie wiem co zmienili w formule ale kilka ostatnich opakowań (o różnych zapachach)
mnie podrażniało, bardzo kiepsko nawilżało co u mnie dyskwalifikuje produkt całkowicie. Szczególnie, że masła mają tak abstrakcyjną cenę.


Zmywacz Isana, mój ulubieniec i chyba setna już butla.

Baza Guerlain Meteorites Perles. Uwielbiałam i na pewno jeszcze do mnie powróci jak tylko wykończę obecnie stosowaną. Jedyny zgrzyt powoduje mała ilość produktu na dnie której pompka nie jest w stanie wyciągnąć. 

Tusz Helenki czyli sławny Pyton. Nie, nie i jeszcze raz nie!
Zmęczyłam do końca ale się osypywał i daleko mu było do ideału. 
Szczoteczkę z niego sobie jednak zostawię do rozczesywania brwi.

Miss Sporty, bezbarwna mascara. Produkt poprawny. Używałam do brwi i na niesforne włoski jak nosiłam kucyk. Najprawdopodobniej kupię ponownie. 


Tysięczne opakowanie chusteczek Alterra, uwielbiam i tyle!

Chusteczki Inglot kupione przy okazji. Nic specjalnego, nadal wielbię Alterrę :D

Chusteczki do osuszania twarzy Alouette. Na stałe zagościły w mojej łazience. Używam codziennie i bardzo poprawił się stan mojej skóry. 
Dodatkowo po wytarciu twarzy przecieram nią lustro dzięki czemu jest zawsze czyste :D



Trochę próbek. 
Płatki hydrożelowe pod oczy Perfecta  mam zawsze w łazience. Bardzo dobrze działają.

Glamour Shot Eyes z Sampar był bardzo dobry ale tak śmierdzi, że nie kupię pełnowymiarowego opakowania.

Polubiłam piankę Deep Cleansing Foam z Shiseido. Przy jakiejś dobrej promocji może się skuszę na pełne opakowanie. 

Zachwyciła mnie woda toaletowa Dior Miss Dior. Chyba sobie sprawię pełne opakowanie :)

No i to by było na tyle. 
Idę teraz to wszystko wywalić w końcu :D










poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Nietrafione produkty

Czasem tak się zdarza, że mimo najlepszych chęci 
produkt nie robi szału :/
Dzisiaj kilka słów o takich produktach.

O produktach yes to... słyszy i czyta się wiele. Dlatego widząc kosmetyczkę z miniaturami w atrakcyjnej cenie nie myślałam nad nią zbyt długo.
Może trzeba było...


Dwa produkty to Hypoallergenic Facial Towelettes oraz Soothing Eye Gel.
Nie wiem co jest w środku ale skóra mnie po tym pali. Jeszcze jakoś dało się wytrzymać na twarzy ale żel pod oczy urządził mi taką masakrę, że miałam zaczerwienioną i podrażnioną skórę przez kilka dni.
Aż boję się otworzyć sztyft ochronny który był jeszcze w zestawie. 
Mam jeszcze żel oczyszczający z serii z jagodami chyba i dzieje się to samo.
Tak więc w kwestii Yest to... mówię nie!


Dalsze niepowodzenia to:

Oriental Gold BB Cream Plus - być może źle dobrany jednak z moją skorą nie lubi się strasznie. Podkreśla pory, świeci się i ściera się nierównomiernie.
Oczywiście było kilka lepszych dni ale były w mniejszości.
Nakładałam palcami, pędzlami, jajkiem, na krem, na serum, bez kremu, bez serum.
Nie mam już cierpliwości i wywalam!

Osławiona Airy Fairy marki Rimmel. 
Ja nie wiem co sobie myślałam bo chodziłam koło niej i wiedziałam, że miłości może nie być. Ale kiedyś w końcu stwierdziłam, że skoro tyle osób ją wielbi to spróbuję.
I miałam rację, nie polubiłyśmy się.
Winowajcą jest złoty poblask który bardzo ociepla kolor szminki. A ja z ciepłymi kolorami niezbyt się lubię a ten złoty poblask nie lubi się dodatkowo z kolorem moich zębów którym do idealnej bieli daleko.
Szminkę miałam rok, miałam do niej kilka podejść i nie będzie już więcej!

Lakier Below Deck z China Glaze.
Kolor zaczął się bardzo nieładnie rozwarstwiać. Do tego stopnia, że nawet mieszanie niewiele daje. 

Baza Art Deco jakimś cudem mi skamieniała. Nie mogę powiedzieć, że to nietrafiony produkt ale coraz bardziej mieszają przy formule i każda kolejna baza jest coraz gorsza, a mam porównanie bo ta chyba 10 albo 11 była.

I na koniec zestaw Sampar.
W skład wchodzi Ultra Hydrating Fluid 
oraz Minimizes Wrinkles & Imperfections in 1 min.
I tu powiem tak. Zestaw działa. Faktycznie skóra jest wygładzona i wygląda znacznie lepiej. Pory są zmniejszone, zmarszczki napięte i to wszystko bez przesuszenia.
Ale zestaw koszmarnie zapycha. Mogłam go użyć raz i kolejna aplikacja dopiero po kilku dniach. Jeśli stosowałam dwa dni pod rząd miałam totalny wysyp niespodzianek i czułam się jak w podstawówce.
Dodatkowo oba produkty śmierdzą strasznie.
Tak więc produkt polecam ale po przetestowaniu większej próbki. 

Jak często trafiają się Wam takie nietrafione kosmetyki?


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...