wtorek, 28 sierpnia 2012

Zakupy...


Ostatnio staram się nie szaleć za bardzo z kosmetykami. Raz, że mam ich naprawdę dużo a dwa, że wykończenie i urządzenie mieszkania wchłania gotówkę w tempie ekspresowym :)
No ale kilka nowości się pojawiło.

W AlleDrogeria.pl zamówiłam kilka produktów ze Skin79 i Lioele. Są to wszystko maski.


Oraz paletkę Sleek. Tyle się o tych cieniach nasłuchałam i naczytałam, że nie mogłam się doczekać swojej palety. Chciałam matową Darks ale jest niedostępna więc wybrałam coś w neutralnych kolorach.


W Douglasie chciałam wykorzystać bon na -40 zł. Bardzo mnie ciągnęło do lakierów Chanel. Ciekawa byłam czym różni się ten lakier od innych.


Skusiłam się również na zestaw z tuszem od HR i zestaw Collistar. 

W Sephorze przyciągnęła mnie nowość czyli peeling do ust. Chciałam kiedyś coś takiego z Lush ale nie kupiłam. Kosmetyk całkowicie zbędny ale jaki przyjemny w używaniu :)
Skorzystałam też z promocji perfumetki. Przy jej zakupie napełniali ją wybranym z kilku dostępnych zapachem. Jaka szkoda, że nikt nie napisał mi nazwy tych perfum bo są piękne a już nie pamiętam co to było. 


Znacie te kosmetyki?


poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Skończone!

Troszkę mnie nie było ale wracam i szybko nadrabiam zaległości :).
Mam w nowym mieszkaniu internet (w końcu) i mam czas (po tysiącach skręconych mebli) na napisanie kilku słów o zużyciach ostatniego miesiąca.

Włosy:
Zmęczyłam szampon Elseve i płyn zabezpieczający włosy przed wysoką temperaturą. Oba kosmetyki bardzo średnie i nie kupię ponownie.


Pielęgnacja ciała:
Żel pod prysznic z TBS miał cudny zapach i dobrze się sprawdzał.
Oliwka z YR to już moja kolejna butelka. Chętnie do niej wracam przy okazji promocji.
Peeling o którym już tutaj.


Pielęgnacja twarzy:
Płyn złuszczający z Clinique - kolejna butla. 
Bioderma - cudo, nic dodać nic ująć.
Płyn do demakijażu oczu z YR to kolejne opakowanie. Bardzo dobry produkt.


Maska algowa z TBS, będzie o niej osobna recenzja.
Gąbeczka do zmywania masek - co jakiś czas wymieniam.
Maska YR cytrynowa, bardzo średnia. Ta z granatu była zdecydowanie lepsza.
Peeling z YR - tragedia! Zużyłam do ciała bo na twarzy zostawiał nieprzyjemną powłokę i nie złuszczał ani odrobinki.


Inne:
Oliwka do skorek Sensique - nie, nie i nie! Za duży dozownik, oliwka się wylewała nawet z zakręconego opakowania.
Żel do dezynfekcji rąk - super, kupię ponownie.
Krem do rąk z TBS - cóż, zapach piękny, nawilżenie ok ale opakowanie jakiś debil wymyślił. 
Krem do stóp z YR - bardzo dobry, to moje kolejne zużyte opakowanie. 
Peeling/Krem złuszczający z Biodermy - nie robi nic.


Kolorówka:
Lakier OPI (to miniatura ;)) - kolor cudny jakość jak zawsze przy OPI doskonała.
Ten kolor jest z kolekcji Spidermana. 
Tusz Clinique - koszmar, pisałam o nim kilka wpisów wcześniej.
Błyszczyk Clinique - był ok ale szału nie zrobił.



Troszkę próbek. Staram się je w miarę systematycznie zużywać.


A w śród nich kilka perełek.


Olejek Nuxe już kupiłam w dużej wersji. Kosmetyk bardzo uniwersalny, wydajny i pięknie pachnący.





Maska do włosów z GlossyBox. To co robi z włosami jest niesamowite. Nie kupiłam jeszcze tylko dlatego, że jest bardzo droga i bardzo niewydajna.


Szampon, również z pudełka. Włosy po nim praktycznie nie wymagają użycia odżywki. Są piękne i lśniące. Kupię na pewno.




I na koniec mała perełka 


Nigdy nie miałam tak dobrego kremu pod oczy. Jest gęsty, treściwy, szybko się wchłania i daje widoczne efekty. Jest bardzo drogi, ok 250 zł ale warty ceny. Ta mała próbeczka wystarczyła mi na tydzień stosowania.
Powodem dla którego go jeszcze nie mam jest tylko to, że mam kilka innych kremów które muszę zużyć. 

niedziela, 19 sierpnia 2012

Matowy błyszczyk - Guerlain Rouge G l´Extrait Lipgloss

Odkąd zobaczyłam pierwsze zdjęcia promocyjne to wiedziałam, że miłość będzie...Guerlain Rouge G l´Extrait Lipgloss to matowy błyszczyk a ja maty uwielbiam!

Łaziłam, pytałam i nie było ;(
Aż do dnia kiedy czekając na transport sprzętu do kuchni (miał być do 14:00 przyjechał o 17:00, cóż...) nie miałam co ze sobą zrobić i pojechałam z Małżonkiem do Bonarki.
Wstąpiłam do Douglasa i był!!!

Dostałam dolewki dwóch kosmetyków które chciałam przetestować (już wiem, że jeden to hit ale o tym innym razem).

Wybrałam odcień M69. W sklepie nie było testerów do wszystkich kolorów i Pani oczywiście otwierała kosmetyki nie będące testerami. Strasznie mnie to denerwuje ale produkt jest na tyle nowy, że postanowiłam odpuścić.


W kartoniku kryje się cudowne opakowanie. Jest złote, ciężkie i bardzo w stylu Guerlain.


W opakowaniu znajduje się lusterko a w zasadzie dwa. Jest to niesamowicie wygodne, szczególnie przy kolorze który wybrałam.


Mając na uwadze trendy jesienne zdecydowałam się na jagodowo bordowy odcień. Dość chłodny i idealny dla mnie. W dniach lepszej cery uwielbiam takie mocne usta.


Produktu użyłam jak na razie raz. Ma cudowną konsystencję, lekko się rozprowadza i daje piękny mat.
Jestem zachwycona tym produktem.
Wiem, że nie jest to kosmetyk który trzeba mieć ale mnie sprawił dużo radości i chętnie będę go nosiła jak nadejdą zimne jesienne dni.

A Wy co sądzicie o tym błyszczyku?


czwartek, 16 sierpnia 2012

Tag: Poznaj moje sekrety

Każda z nas ma ich na pewno zdecydowanie więcej niż 5 ;)

Bardzo dziękuję Beauty In English za otagowanie.
Serdecznie zapraszam na jej blog. 





Regulamin:
1. Każda oznaczona osoba musi opowiedzieć 5 faktów o sobie i zamieścić je na na swoim blogu.
2. Następnie wybierasz przynajmniej 10 nowych osób do tagu.
3. Wymień w swoim poście osoby, które otagowałeś i napisz kto otagował Ciebie.
4. Nie oznaczaj ponownie osób, które są już oznakowane.
5. Dodaj baner zabawy (wyżej).

To zaczynam...

Fakt nr. 1
Uwielbiam koty a w szczególności swojego (no dobra naszego) kota.
O kotach mogę opowiadać godzinami i na widok każdego słodziastego futrza bardzo się cieszę.
Zdjęcie zrobione podczas jakieś imprezy kilka lat temu (jeszcze zgadzał się na noszenie obroży)

 
 Fakt nr. 2
Poradniki - perfekcyjna pani domu, gtd, jak zrobić idealny makijaż, jak mieć więcej czasu, jak schudnąć...
Pasjami czytam i nie stosuję :]


Fakt nr. 3
Razem z moim Małżonkiem namiętnie oglądamy seriale. Mamy nawet specjalną tabelę gdzie spisujemy tytuły i terminy emisji nowych odcinków.
Aktualnie z niecierpliwością wyczekujemy kolejnych odcinków True Blood


Fakt nr. 4
Mam obsesję na punkcie pomalowanych paznokci. Bardzo źle się czuję bez lakieru lub z lakierem kilkudniowym dlatego co 3 dni maluje paznokcie na nowo.


Fakt nr. 5
Uwielbiam niezdrowe jedzenie i choć walczę z tym od pewnego czasu ( i nawet mam efekty) to hamburger z frytkami lub paczka żelków będą zawsze obecne.

http://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2005/01/22/fast-food-part-three.aspx
Tag wydaje mi się, że widziałam już u wielu z Was, dlatego typuję te osoby które się jeszcze ostały z sekretami.
Podajcie w komentarzach linki do Waszych postów, chętnie poczytam.
 

 

środa, 15 sierpnia 2012

Bubel się trafił...

Na początek bardzo przepraszam za to, że ostatnio mnie nie ma zbyt często.
Jednak jestem w trakcie kończenia remontu mieszkania i przeprowadzki.
Tak więc urwanie głowy.
Już odliczam dni do końca i do momentu kiedy skręcę swoją nową toaletę!
 
A tym czasem o bublu który mi się trafił.
 
O mojej miłości do High Impact Mascara z Clinique nie muszę już chyba pisać.
Dlatego gdy dostałam miniaturę kolejnego tuszu z tej firmy cieszyłam się bardzo, że mogę potestować.


Mowa o High Lenghts Mascara


Co powinien robić?
W sklepie Douglasa czytamy:
Nowy aplikator Clinique dostosowuje się do naturalnego kształtu rzęs pozwalając, aby specjalny grzebyk, składający się z trzech rzędów ząbków, rozczesywał je dokładnie już od nasady. Pomysłowy aplikator pokrywa równomiernie rzęsy dpowiednią ilością tuszu. Dzięki temu oczy wyglądają na większe i pełne energii. Druga strona aplikatora zawsze pozostaje zielona, dzięki czemu wiadomo, którą stroną nakładać tusz. Ponadto kwas hialuronowy, pantenol i pantetyna pomagają zachować zdrowe i elastyczne rzęsy.
  • Efekt: wydłużający
  • Działanie: długotrwałe
 
Jak to wygląda w praktyce?
Aplikator jest faktycznie przedziwny.


Moim zdaniem nieziemsko niewygodny. Jedno oko idzie łatwo drugie już troszkę gorzej. Och ile razy ja się tym dziabnęłam w oko i miałam urocze ksero wszędzie...
Macham tuszami po rzęsach od dobrych piętnastu lat ale tym jak rany nie potrafię.

Druga stroma aplikatora pozostaje zielona, w sumie nie wiem po co bo ząbki widać wyraźnie.

O tych oczach pełnych energii bym dyskutowała.

Co mnie jeszcze drażni to zasychanie. To chyba najwolniej zasychający tusz jaki miałam kiedykolwiek.
Zazwyczaj tusz kończy dla mnie makijaż oka. Potem nakładam róż, układam brwi i omiatam twarz pudrem.
Ile razy zdarzyło mi się zahaczyć o mokrą rzęsę i rozwlec to badziewie po twarzy, już nie wspomnę.

Tusz bardzo szybko zaczął gęstnieć. 
Nie wiem czy to wina tuszu czy tego, że Panie w Douglasie otwierają kosmetyki aby pokazać je klientkom jednak jak zgęstniał to robił z rzęs takie owadzie kończyny, że masakra.

Podsumowując: nie, nie i jeszcze raz nie!
O wiele lepsze tusze można dostać już za 1/3 ceny tego czegoś.

Używałyście tego tuszu?

piątek, 3 sierpnia 2012

Kilka słów o balsamach czyli EOS i Carmex

Nie ukrywam, że jajo EOS przyspieszało bicie mojego serca.
Więc jak tylko dorwałam je na allegro to nie zastanawiałam się wcale.


Balsam zamknięty jest w kulce z gumopodobnego tworzywa.
Wybrałam opcję słodkiej mięty.


Balsam EOS jest dość twardy i bardzo wydajny.
Smak jest wspaniały.
Nawilżenie zadowalające.

Jest to fajny gadżet jednak czy jest warty aż 20 zł?
Moim zdaniem nie.
Jednak ze względu na ciekawe smaki pewnie jeszcze kiedyś się na niego skuszę.

Zamówiłam również wersję Carmexu która nie jest dostępna u nas.
Limonka - czyli coś co uwielbiam.


Balsam ma typowy dla Carmexu mentolowy smak i zapach.
Przebija przez niego jednak limonka więc mentol nie przeszkadza mi aż tak bardzo.


Balsam działa tak dobrze jak zwykły Carmex jednak jest bardzo miękki i zużycie jakie widać nastąpiło po ok 4 użyciach.

Raczej ponownie się na niego nie skuszę.
Balsamy zamawiałam na allegro.

A jakie są Wasze wrażenie odnośnie EOS i Carmexu?
Lubicie któryś z nich?

środa, 1 sierpnia 2012

Burt's Bees czyli ideał na skórki

Co mnie zachęciło?
Oczywiście zapach cytryny.
Ale również bardzo dobre opinie w internecie.

Masło do skórek Burt's Bees jest genialne.


Cena nie jest niska. Za małe masełko trzeba zapłacić ok 30 zł jednak jest to całkowicie uzasadniona cena.
Skórki są wypielęgnowane, nawilżone i nigdy nie wyglądały tak dobrze.
Dzieje się tak na pewno również dlatego, że stosuje się je niesamowicie przyjemnie.
Zapach i konsystencja (szybko się wchłania) sprawiają, że sama nieświadomie po nie sięgam w ciągu dnia.


Konsystencja jest gęsta ale dzięki temu masło Burt's Bees jest wydajne.
Jednak...
przez to, że tak chętnie po nie sięgam szybko się kończy.
Już zamówiłam duże opakowanie :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...